Blogomotywacja


Od czasu do czasu potrzebuję zrobić wpis porządkujący. Taki dla mnie. Ale jak ktoś chce, niech go sobie czyta :) Proszę bardzo. Otwieram głowę, serce i duszę. Przed sobą. Pracuję nad tekstami. To teraz najważniejsza praca w moim życiu.

W kilku początkowych wpisach wspominałam o swoich blogerskich planach, pomysłach, zmaganiach, głównie mentalnych. Choć, nim się tutaj rozsiadłam i rozpisałam, dwa-trzy razy próbowałam, ale nie wyszło. Pokasowałam tamte pomyłki. Po zamknięciu austystyczni.blox.pl dwa lata temu i tak już niemal nieczynnego wiedziałam, że nowe to będzie kultura, lifestyle, coś kobiecego. Może komercyjnego. Próbowałam to wymyślić, jak biznesplan. Zdarzało mi się pisać biznesplany. Wymyślałam, i odkładałam. Tak, dla przypomnienia o tym piszę.

Wtedy, ale i teraz szukałam porad, informacji w stylu „jak prowadzić bloga, żeby się wszystkim podobał”. By miał świetne statystyki i przynosił kasę. To się dzieje naprawdę. W zeszłym roku na zlecenie pewnego wydawnictwa prowadziłam rozmowy z rozpoznawalnymi osobami, proponując im współpracę. Stawki, jakich życzyli sobie bloggerzy mocno przebijały te, na jakie zgadzali się znani z mediów eksperci, osoby z dorobkiem w jakiejś dziedzinie, a nawet celebryci.  Dało mi to myślenia. Zrozumiałam, jak to wszystko działa, gdy – nawet mając olej w głowie – ma się bloga, tylko bloga! i pilnuje interesu. Nie, dziękuję.

Naczytałam się więc tych porad. Naklikałam w blogi motywacyjne, blogi o tym, jak pisać blogi, blogi „wiem najlepiej, powiem po przelewie”, blogi ch-uj wie o czym, graficznie tak przekombinowane, że nie znalazłam treści. Blogokłębowisko. Stosowanie zasad z poradników chyba faktycznie działa, przynosi te polubienia, obserwowanie, nabija statystyki. Tyle niepotrzebnych słów.

I teraz jeszcze moje… Usprawiedliwiam się, że piszę dla siebie, że to terapia pisaniem. I wiem, że teraz nie mogłabym pisać pod linijkę. Zamęczyłabym się. Chcę, żeby były książki i filmy – taki był pierwszy plan, ale i gender, i autyzm, i herstory, i kuchnia, i zdjęcia, i jeszcze idzie nowe, kiedyś dojdzie. Chcę się wypisać, wygadać. Ponad 20 lat pisałam na zlecenie, na te terapie piotrkowe etc. Komercyjnie. Brandowo. Już mi się nie chce. Za długo to trwa. Potrzebuję własnego pisania, różnego pisania, miejsca, gdzie mogę napisać co chcę. Licząc się z tym, że nie wszystkim musi się podobać, ale komuś może. Jednemu o autyzmie, innemu o filmach.

Jakiś porządek jednak jest potrzebny. Treść musi mieć formę. Dopracowuję fonty, szablony, opisy.

 Jak klikniesz w takie trzy poziome paseczki ;) na samej górze po lewej rozwija się lista informacji: strona o mnie, etykiety, moje strony w mediach społecznościowych, link do fundacji, w której Piotr ma subkonto na darowizny i 1%.

Etykiety jeszcze modyfikuję. Chciałam, żeby nie było ich więcej niż 5, ale jednak „życie” tak się rozrosło, że dodałam „autyzm”, „herstory”. To ostatni moment, by nanosić ewentualne poprawki, po 30. wpisach zrobi się za gęsto.

Konto na Instagramie ma się coraz lepiej, choć szału nie ma. Ale światowe zawirowania się zdarzają, dostaję wiadomości. Zaczynam rozumieć o to w tym naprawdę chodzi, co jest w tym fajne. Nie mówię o sprytnych działaniach, które mają przynosić więcej polubień – zorientowałam się w kilku mechanizmach, tak nie zrobię. Strona na Facebooku także jest częściej odwiedzana :) Miło mi.

O koncie na Twitterze zapominam, ale to kwestia bliskiego czasu, że zaskoczy. Konto na Pintereście powinno śmigać, patrząc na moje zainteresowania, a zapomniałam o nim całkiem, choć mam je od dawna. Ale spoko. Żarówka sama się wkręci. Pewnie niedługo.

Teraz chce mi się pisać po swojemu, pisać i pisać. Lata zamknięcia robią swoje. Lockdown również. Okazał się zapalnikiem. Wiem, co robię. Niekoniecznie są to wpisy do powszechnego udostępniania, w takim sensie, że wyrażam zdanie jakiejś większości. Dostaję rady, dotyczące uporządkowania tematycznego :) Nietoksyczne, na szczęście.

Ja naprawdę mam pojęcie, co robię, po co. Właśnie tak. Jest mi bardzo dobrze z takim stanem, planem, lądowiskiem.

Tyle lat milczenia w sprawach, o których teraz już nie milczę. Przyglądam się, co niemilczenie przynosi. Raczej nigdy dotąd nie byłam tak pewna tego co robię, kim naprawdę jestem, gdzie moje miejsce. 

Voila. Czytajcie, jeśli chcecie. 

Jeszcze nie napisałam o współpracy, jak to czynią bloggerzy, a już pojawiły się oferty. Zobaczymy. Tak, piszę książkę. Blogowe warsztaty są bezcenne, by regulować tę wylewającą się po tylu latach rzekę. Blog bardzo mnie motywuje. Poważnie traktuję obietnice, o których wiem nie tylko ja w mojej głowie. Blog pomaga na zmęczenie i poczucie bezsensu, znane mi bardzo dobrze i bardzo bardzo długo.



 


Komentarze

Popularne posty