Dla poprawy ludzkości

 

Podzielę się czymś niewielkim.

Nie mam czasu na blogowanie, nie wiem, kiedy to, co przeczytane przejdzie przez przyblokowane bramy. Ale to jedno niewielkie się prosi na świat. Bo chwila minie i koniec tematu.

Wiedziałam, że w okresie moich obecnych rozwlekłych, ale trwających twórczych procesów znajdę, zajrzę, znów przeczytam. Numer 12/1997. Stało się kilka dni temu. Przeczytałam po tylu latach.

Wciąż jestem osobą, która pisała tamten tekst.

Rozpoznaję siebie, swoje myślenie, styl pisania. Pamiętam tamten czas. Choć umknęło mi wiele szczegółów. Taki "szczegół", że przez rok pracowałam w szkole – ponadpodstawowej jako pani od świetlicy, organizująca apele i akademie. Urodził się P., rodzina zadbała, bym miała posadę, porządny etat, a nie jakieś tam latanie po mieście i pisanie w gazetach.

We wrześniu regularnie wylatywałam z pokoju nauczycielskiego: „Uczniom nie wolno tu wchodzić! Ale to nasza nowa pani ze świetlicy!”, w czerwcu odmeldowałam się ze stanowiska. Wyjechałam do Warszawy. Na zawsze.

To był czas, gdy rozważaliśmy ten poważny krok. Z małym dzieckiem, mając mieszkanie, i – jak uważała rodzina – porządną pracę. Porządną pracę nie do zniesienia. Nie umiałam rozpoznać o jakiej parze bliskich przyjaciół piszę, co już się przenieśli i nas wołali (wszystkie imiona zmienione). Dziwne uczucie.



Tekst ukazał się w „Twoim Stylu” jako jedna z nagrodzonych prac w konkursie „Dziennik młodej Polki”. Zrobili ze mnie nauczycielką z małego miasta, choć ani miasto małe, ani ja prawdziwa nauczycielka. Cóż, tak działają media ;)

Przeczytałam i tak sobie myślę, gdzież to ja dziś przyżeglowałam?

Młoda Polka, ambitna, szukająca wyzwań, mama małego synka, którego chciałam wychować na porządnego człowieka. 

Dla poprawy ludzkości:



Po pewnym czasie żeglowałam już sama, nie robiąc wielkiego problemu z tego, że płynę bez tego czy innego męża, nie na samych mężach świat się opiera przecież. Mając jednak problem z pojęciem "ojciec". 

Nigdy nie mówię, że to przez niego, przez syna coś tracę.

Może dlatego jest taki pewny siebie?

……………………………………..

Strat jednak nie sposób nie zauważać.

Naszych.

Nas, którzy się opiekujemy.

Straty w ludziach. Ludzie w poczekalni. (Kiedy wreszcie nadejdzie czas na moje sprawy, moje potrzeby?!) Żeglarze bez kompasu, nawet jeśli nie samotni.


O tym między innymi miałam wczoraj rozmawiać z Marią na live. Ale się nie stawiłam; live’ów, zoomów było ze sto, a tym rszem technika ogłosiła strajk.

Maria prosiła, żeby nie przepraszać, bo nie muszę, zdarza się. Przy kolejnej okazji pójdzie lepiej. Ja jednak chciałabym przeprosić.  Wybaczcie ci, co czekaliście. Do usłyszenia za 3-4 tygodnie. I dziękuję E. za anielską do mnie cierpliwość i wysłuchanie. Jak mówi E., czasem tylko tego wysłuchania trzeba. 

Przynajmniej wreszcie się oprzyrząduję, bo okładam i odkładam. 

A teraz chyba jednak pójdę się pakować, bo będzie kolejna strata. Czasu, okazji do spotkań. Dni wakacji przeciekają. Psują się dni od czekania, że kolejny będzie lepszy.

To nie był przypadek. To ja się znów zepsułam. Dość mocno. I takiej zepsutej mnie wciąż coś nie wychodzi, nie układa się ostatnio.

Tu pasujący do tematu artykuł, w którym też zmieniono wiele imion.

Może wkrótce porozmawiamy o naszych historiach -- jak je spisywać,  po co. Są ważne. Naznaczone osobistymi rysami. Są ważne dla poprawy ludzkości. prowadzą do wyjścia z oparów bohaterstwa i dzielności. 

"Dzielna bohaterka" od prawie trzech tygodni nie potrafi zrobić prania, wypełnić kolejnego wniosku o cośtam, zadzwonić gdzieśtam, napisać, skończyć. Rozpłakała się przy rezerwacjach na bookingu, bo nie ma, zajęłe, za drogo, za daleko, bo nie wiem, co robić...  Rozmawia z innymi "bohaterkami" i "bohaterami", co są najdzielniejsi na świecie, jak wyjdą do sklepu i kupią wszystko, co trzeba, jak ugotują obiad, jak mają siłę wyjść na spacer. Ostatnio po kilka razy dziennie. (Taki czas, może przez wakacje, bo pokazują czego nie możesz mieć i co szybko się kończy).  A wczoraj nie było rozmowy.. Więc do kolejnego razu. Dla poprawy ludzkości.


Więc może jednak cała para do walizki?!

I jakoś to będzie. Lepiej. Trzeba się zbierać, żeglować. Gdzieś tam przenocujemy. Nie będziemy sami. Na pomoście. Międzyludzkim.


 

 

*********

Bonus :) Dokładnie jakbym siebie słyszała:


 


Komentarze

Popularne posty