Zwierzęta nocy



Kolejność jest zwykle odwrotna – najpierw książka, potem film. I często pojawia się rozczarowanie, zwłaszcza, gdy książka jest nam bliska – tego w filmie nie było, tamtego nie było. W tym przypadku najpierw zachwycił mnie film. Obejrzany całkiem niedługo po premierze (jak na mnie). Powtarzany kilka razy, tylko nocami :) Od razu trafił na listę fascynacji. Książkę kupiłam na jakimś stoisku z tanią książką. Bo była tania. Pomyślałam, że może kiedyś przeczytam, chociaż przejrzę. Jestem odporna na promocje: na podstawie tej książki powstał wspaniały film. Twórcom filmu wystarczy pomysł, zarys postaci, by temat pokazać „po filmowemu”, inaczej. Książka-inspiracja wcale nie musi być dobrą literaturą. Dlatego nie warto porównywać.

Powieść przeleżała na półce ze dwa lata.

Bardzo dobrze zrobiłam, że ją kupiłam.

Co za szczęście, że ją odnalazłam. Zapadłam się w czytanie.

Dostałam dwa bonusy: fascynujący film, wciągającą powieść.


Książka


Poznajemy Susan – matkę trojga dzieci, żonę lekarza, kobietę z klasy średniej, zamieszkującą z rodziną w dużym, wygodnym domu. Nie zapowiada się jako osoba interesująca. Kiedyś Susan była żoną Edwarda, dość osobliwego człowieka, pisarza. Edwarda znamy z opisu Susan, i też jakoś trudno go polubić. Wrażliwy, ale upierdliwy.

Susan dostaje przesyłkę. Jest w niej powieść „Zwierzęta nocy”, napisana przez byłego męża. Jest też liścik, w którym prosi ją o przeczytanie i opinię. Susan jest zaskoczona, od lat nie miała kontaktu z Edwardem. Nie wie, jak ma rozumieć taki gest. Jej obecny mąż, Arnold wyjechał służbowo, często wyjeżdża. Susan zaczyna czytać.

„Zwierzęta nocy” powieść w powieści mówi o człowieku imieniem Tony (oryginalny tytuł książki Austina Wright’a „Tony and Susan”), który wraz z żoną i córką wyruszył w podróż, by odpocząć w ich letnim domu w Maine. W nocy na autostradzie dopada ich trójka mężczyzn. Tony traci żonę i córkę, najpierw odjeżdżają, porwane przez nieznajomych. Wkrótce odnajdują się martwe.

Tony Hastings zaczyna inne życie. Jest matematykiem, pracownikiem naukowym. Człowiekiem kulturalnym. Unikającym przemocy. Los skonfrontował go z bandytami, z bezwględnymi ludźmi, dla których przemoc fizyczna (!), słowna, codzienna jest oczywistością. Pojawia się też policjant. Bobby Andes, taki „brudny harry”, który z góry zakłada, że Tony chce zabójców dopaść, pomścić rodzinę. Bo to takie męskie, dla Bobby’ego oczywiste.

A Tony taki nie jest.

Tony cierpi. Tony jest porządnym człowiekiem. Próbuje się w tym wszystkim odnaleźć. Układa sobie życie na nowo. Utracił najukochańsze osoby – jakie ma to znaczenie, czy zabójcy poniosą karę, jaki to ma sens. Potem jednak chce się mścić. A potem znów nie za bardzo. Gryzie się myślami, czy mógł coś wtedy zrobić, przeciwstawić się tym bezwzględnym facetom, uratować swoje kobiety. Frapujący jest to proces.

Zaserwowano nam setki opowieści (książek, a nade wszystko filmów), w których bohater rozwala cały świat, by pomścić bliskie osoby. Na tym zbudowano Hollywood… Narąbane mamy w głowach tym, że złych można zabijać w słusznej (własnej?) sprawie. Ta powieść zmusza do zastanowienia. Czy zemsta jest coś warta? Ile kosztuje? Czy źli mogą być inni? Po co mieliby się zmieniać? Czy Tony to mięczak? Tony wciąż konfrontuje się z „prawdziwymi mężczyznami” – bandytami, policjantami.

Tak odbierała go Susan. Zostawiła go dla bardziej męskiego, dobrze zarabiającego Arnolda (jest ciekawy wątek, dotyczący jego pierwszej żony). Teraz Susan czyta „Zwierzęta nocy” i tęskni za wrażliwością Edwarda. Tęskni za wrażliwą Susan sprzed lat, która też chciała pisać, zostać artystką. Kim jest teraz?

Powieść wciąga Susan. Kobieta poświęca jej każdą wolną chwilę, poświęca jej noce. Ma przecież trójkę dzieci. Przetaczają się przez nią silne emocje. Zachwyt, ciekawość, zadowolenie, lęk, złość, zażenowanie, niedowierzanie. Jest ciekawa, jak skończy się ta historia. Po to czytamy? Czy zawsze?

Susan, czytając zastanawia się skąd wzięły się te czy inne wątki, postacie. Czy Edward-pisarz chciał jej coś szczególnego przekazać? Czy to ma związek z nią, z ich życiem, a może jednak nie? Może Susan się myli, nie potrafi odgadnąć intencji autora. Jak miałaby to sprawdzić? Zadaje sobie mnóstwo pytań: dlaczego dostała tę powieść, jaką opinię przesłać autorowi, co w ogóle ma zrobić?

Dopada niepokój, niepewność. Myśli o Edwardzie, swojej pierwszej miłości, analizuje obecne małżeństwo, patrzy na swoje życie robi się coraz bardziej krytycznie. Z dystansu.

Wreszcie doczytuje do końca. Koniec powieści. Koniec. Świat się kończy. Trzeba jakoś wrócić do tego, który jest poza nią.

 


„Zwierzęta nocy” („Tony and Susan”) to powieść o czytaniu, o doświadczeniu czytelnika.

Jest więc powieść w powieści, czyli „Zwierzęta nocy”. Jest Susan z powieści „Tony and Susan”, czytająca „Zwierzęta nocy”, uwikłana w swoje myśli, wspomnienia i codzienne obowiązki. Jestem ja, czytająca polskie wydanie, nocami, gdy syn śpi, owinięta w koc, nakładająca na świat Tony’ego, Edwarda, Susan i Austina Wrighta mój świat, moje myśli, skojarzenia, uwikłania. A teraz jeszcze o tym piszę. I o książce, i o swoim czytelniczym doświadczeniu. I może ktoś to właśnie czyta.

Czytajcie.

Można się dowiedzieć więcej na temat zemsty. Czy musi być krwawa? O tym więcej mówi film.

 

Film 

Wątki z powieści wykorzystuje po filmowemu. Susan (Amy Adams) jest tu bogatą właścicielką galerii sztuki w Los Angeles. Top topów. Tysiące dolarów w ciuchach, chata jak ze snu, itd. Ma męża (oczywiście, przystojnego) i dorosłą córkę. Mąż wyjeżdża w sprawach zawodowych (i nie tylko...), córka gdzieś na świecie ze swoim chłopakiem, przychodzi przesyłka. Susan zostaje sama na weekend i czyta. Wspomina, przeżywa, analizuje swoje życie. Coraz bardziej marzy o spotkaniu z Edwardem, która ma być wkrótce w LA (w roli Edwarda/Tony’ego -- Jake Gyllenhaal). Odkąd Susan go zostawiła, nie chciał z nią rozmawiać, podobno pracuje gdzieś jako nauczyciel. Teraz nagle wraca.

Na przemian widzimy luksusowy, wyestetyzowany do nieprzytomności świat Susan i świat, czytanej przez nią powieści -- brutalny, wulgarny, barbarzyński. Filmowy Tony też konfrontuje się z „prawdziwymi mężczyznami” – jest wtedy gorąco, brudno i śmierdzi. Jest też świat ze wspomnień Susan (dziewczyny z dobrego domu, która kiedyś źle wyszła za mąż) z czasów związku z Edwardem. Film zrobił topowy projektant mody, Tom Ford, jego scenariusz i reżyseria, więc estetyka jest tu niezwykle ważna, jest pięknie, jest strasznie – ten facet jest geniuszem.

Poprzez estetykę Ford opowiada swoją historię, opartą na powieści Wrighta.

Widzę w tym historię o różnych światach właśnie.

Podczas przyjęcia na początku filmu, w rozmowie Susan z przyjacielem (Michael Sheen – świetny jak zawsze, jest może z 5 minut na ekranie) padają najważniejsze kwestie. Nasz świat dostarcza znacznie mnie bólu niż ten prawdziwy” – mówi Carlos, gej, artysta, grany przez Sheena.

Ford nie miał narzędzi pisarza, skonfrontował nas z kulturą, sztuką.

Co ma znaczenie? Co jest śmieciem? Kto ma prawdziwe życie, kto zamknął się w sztucznym świecie?

Moje pierwsze skojarzenie z tym filmem? Olśniewające zestawianie brutalności z delikatnością. „Flesh and blood” z niedopowiedzeniem, tajemnicą, głęboko skrywanymi uczuciami (co musieli udźwignąć aktorzy i udało się). I wcale nie wiadomo, co jest lepsze, co prawdziwsze. Jest to również film o zemście...

Oglądałam bez mrugnięcia okiem np. serial „Spartakus. Krew i piach”, „Bogowie areny”, tu na niektóre sceny są dla mnie nie do przejścia. W czołówce tańczą na scenie nagie, dojrzałe bardzo grube kobiety, takich ciał nie ma na wybiegach (wernisaż wystawy w galerii Susan). Inny świat. Drugi biegun wobec wymogów modelingu. Lubię się śmiać z tzw. pism kobiecych, które udowadniają, że każdy może wyjść na wybieg. Szczupli, pulchni, niepełnosprawni, w różny sposób inni. Widzimy na przykład smukłe, siwe panie 60, 70+. Starych i grubych jeszcze nie widziałam. Zresztą teraz, w pandemii – jakie to ma znaczenie? Dobry czas na body positive ;)

Zwierzęta nocy, Austin Wright; W.A.B; tłumaczenie: Jędrzej Polak

Zwierzęta nocy, 2016, reż. Tom Ford

 

 

Inne doświadczenia „najpierw film, potem książka”?

„Czekolada”. Film cudowny, z polotem. Książka ciężka, bez polotu.

„Wielkie kłamstewka”. O tym serialu pewnie napiszę, lubię :) Książki nie dałam rady czytać. Myślę, że to wina tłumaczenia: ludzie, kobiety nie używają takich tekstów co najmniej od 20 lat.

 „Dziewczyna z tatuażem”. Zupełny brak rozczarowania.



Komentarze

Popularne posty