Therese Bohman: odurzenie i przebudzenie


To nie jest tytuł. To wyznanie. Zakochałam się. Utonęłam. Proza Bohman to spokojny nurt i dzikie kwiaty. Dobrze słyszałam o tej autorce.  Dawno nie czytałam nic z powiększającej się w szalonym tempie oferty współczesnej zagranicznej prozy zaprzyjaźnionego wydawnictwa Pauza. Więc splotem okoliczności trafiło na Bohman. „Utonęła” to pierwsza powieść szwedzkiej pisarki, więc od niej zaczęłam. Spakowałam do walizki, wyjeżdżając nad morze. To był bardzo dobry pomysł. 



Przeczytałam w jeden wieczór i pół drugiego. Bo specjalnie zwalniałam. Złapałam się na tym, że zanurzona w czytaniu, wybudziłam się nagle z myślą: ale co to jest? co ja czytam? czy ja czytam czy śnię?

Ostatnio czytałam głównie eseje, biografie, literaturę faktu, popularnonaukową, a nawet poradniki, czyli lektury znaczące, motywujące, napchane wiedzą, pożyteczne i kształcące. A tu nagle subtelna proza, sensualna, przenikliwa, pełna szczegółów, w której akcja przebiega powoli i ma zaledwie kilka punktów zwrotnych. Musiałam sama sobie odpowiedzieć na cytowane wyżej pytania: „Dorota, spokojnie. To jest po prostu piękna proza. Przypomnij sobie, że tak też można pisać i czytać to też może być przyjemnie.”

Młoda kobieta odwiedza siostrę i jej męża na wsi. Mają piękny dom i ogród. Ten ogród to jeden z głównych bohaterów książki – jego kolory, zapachy, to, jak zmienia się pod wpływem zmian pogody. Jest więc ogród, deszcz i słońce, zmiany sukienek, puszysty sweter, kolory, zapachy, spacery, wypady do miasta na kawę, ciastko, zakupy. Bohaterowie mają dźwięczne imiona: Marina, Gabriel, Stella. Wygląda, że to mogło być częścią planu, by wszystko, absolutnie wszystko w tej powieści było zmysłowe i emocjonalne.

Zobaczcie, jak to się zaczyna. I jak tu nie chcieć płynąć dalej?



Narratorką jest Marina. Opowiada niespiesznie, trochę naiwna, niedoświadczona jakby gubiła się w całej akcji. Najsilniejsze, najstraszniejsze emocje wyrażone są delikatnie, jakby schowane. Bo wśród tego odurzenia, w domku na wsi zadziało się coś złego, strasznego. Marina wyczuwa to, wyczuwa tajemnicę. Miałam taką myśl, że także czytając – pośród szczegółów, dotyczących opisów ogrodu, pogody, przyrody, posiłków, sztuki, wystroju domu – można nie zauważyć, co właściwie zadziało między tymi ludźmi. To historia z przemocą w tle. Rzecz o tym, jak działa przemoc psychiczna. Mam wrażenie, że bardziej wyczytałam to w recenzjach książki niż odnalazłam sama, skupiona na języku, płynąc przez zmysłowe opisy, w odurzeniu. I może to jest właśnie genialne?






Ta druga

Po pierwszej natychmiast chciałam kolejnej powieści Bohman. Zamówiłam jeszcze podczas wyjazdu. Chciałam się odurzać dalej. Nic z tego. „Ta druga” jest inna. Zmysłowość języka, podawanie szczegółów z materialnego otoczenia nadal pozostają ważna, ale kwestie społeczne zostają tu wyraźnie położone na stół. Są analizowane, roztrząsane, oceniane. Narratorką jest młoda dziewczyna, pracująca w szpitalnej kuchni, w niewielkim mieście. Mieszka w klitce, w której okna zasłoniła papierem do pieczenia. Studiowała literaturę, planuje wrócić na studia. Chce zostać pisarką, to wybór w jej życiu najpewniejszy, choć niekoniecznie ambitnie realizowany. Z rodziną jej nie drodze, nie ma kasy, wiecznie czuje się samotna i zmęczona. Trochę imprezuje, głównie z przyjaciółką, której właściwie nie lubi… „Jestem niczym. Czasami to takie wyraźne: mierność, oto moje dziedzictwo.” Autorka powieści poskąpiła jej nawet imienia. I ta bezimienna, ciemnowłosa (to wiemy) dziewczyna, chyba atrakcyjna, ale to też nie jest pewne, wiemy, że się stara czuć kobieco, nosząc pod szpitalnym mundurkiem ładną bieliznę (na pewno niedrogą), nawiązuje romans z lekarzem, ordynatorem, dużo starszym, zamożnym, żonatym. Zderzają się dwa style życia. I tak mamy wyłożone na stole różnice społeczne, obrywa się równościowym ideom, w tym feministycznym – marnieją, gdy w grę wchodzi społeczny status, stają się puste, gdy głoszą je ci, którym głoszenie w zupełności wystarcza. Bezimienna bohaterka mówi o swojej samotności. Jako osoba, idąca własną ścieżką, ale nie motywowana celami i ambicjami, nigdzie nie pasuje. Pracownicy szpitalnej kuchni nie studiowali i nie chcą zostać pisarzami. Dobra z jakich korzysta klasa średnia, reprezentowana przez kochanka i jego rodzinę – jak wygodne mieszkanie, podróże, wernisaże, restauracje, zagraniczne wakacje – są dla niej nieosiągalne. Zdecydowanie nie jest to romans jak z „powieści dla kobiet”, więc i kończy się dość nieoczekiwanie. Przez 4/5 książki snujemy się za bohaterką czasem do sypialni z kochankiem, czasem do pubu czy na czyjąś chatę z winem, no i regularnie do jej brudnej roboty, idąc za jej myślami, spostrzeżeniami, które nie są nudne. Pod koniec – niespodzianka – zwrot akcji i ciekawe zakończenie. Takie z wielokropkiem, że może jednak będzie i tak, i tak…

Nie wiem, czy Bohman może podobać się wszystkim. Jestem zachwycona, ale trudno mi ją rekomendować: „czytaj, zachwycisz się”. Może dlatego, że znalazłam, przede wszystkim w „Tej drugiej” tak wiele intymnych prawd. Czuję się dotknięta we wrażliwe miejsca, chowane pod płaszczykiem, pancerzem, grubą skórą. Więc i mój zachwyt jest intymny, trochę boli, piecze. Nie nadaje się do opisania, mimo pokusy (i notatek). Dane wrażliwe. Rozszyfrowana „Mata Hari” podziwia tego, kto ją przejrzał, ale wprost tego nie powie, nie może, nie wolno. Tak mniej więcej mi ta Bohman zrobiła.

Tej prozy nie da się klasycznie recenzować. To jakby pociąć piękny obraz, nawet jeśli zgodnie z liniami, jakie na nim widać. Taką refleksję mam po przeczytaniu rekomendacji na okładkach...

Może więc pocytuję.

„Czasem sama nie wiem, co mi się podoba. Wszystko oceniam na dwóję. (…) Niewiele mi pasuje.”

[Uniesienie] „Zdarza się, że kiedy czytam jakąś powieść albo poezję, która mnie pochłania, albo gdy oglądam naprawdę dobre malarstwo. Trudno to wyjaśnić – to jak zawroty głowy, poczucie, że właśnie ten obraz przedstawia coś znajdującego się na zupełnie innym poziomie: wyższym, i jak sobie wyobrażam, prawdziwszym. Jak gdyby to dzieło sztuki zbliżało się do prawdy absolutnej”

„Ale on nie chce tego szczęścia [związania się z kochanką], on chce mieć rodzinę z kartki świątecznej. Ktoś taki jak ja nigdy nie będzie częścią takiego życia.”

„Teraz to ja stękam. Pewnie, że jestem jego małą dziewczynką. Jestem wszystkim, czym chce żebym była.”

„Nie da się żyć według jakiejś teorii. To brak szacunku wobec życia.”

„Gotuje się we mnie na myśl, że nikt mnie nie uratuje, nie mam nikogo, oprócz siebie i nigdy nie miałam. Od takiego poczucia człowiek robi się silny, o ile nie zwariuje.”

„Moralność jest dla takich, jak wy, dla ludzi, których na to stać.”

Jest jakaś bezwolność bohaterek Bohman, które poznałam, a jednocześnie jakaś ich sprawczość. Intuicyjnie idą za tym, co czują, za tym, co mówią im emocje, choćby tylko w danej chwili, a nie społeczne zasady. Jakby te zasady znikały. Może i on robi z nią, co chce, ale ona też tego chce, jest sprawcza, gdy się zgadza, przyjmuje. Może tylko w tej jednej chwili, teraz. Podporządkowanie też może być wyborem. ONA, imienna czy bezimienna będzie robić, co zechce, o czym zdecyduje być może w jednej sekundzie. Niekoniecznie poprzez rozum, przez analizę zasad, wartości, osobistych czy powszechnych. Bo to tak nie działa! Nie chcę zdradzać zakończenia, ale mam ochotę napisać, że ON, ten przystojny, zamożny, wykształcony nie jest podmiotem. Ale się przydaje, do wzniecenia uczuć, do marzeń, rozmyślań, no i do seksu. Innej kobiecie, nie tej bezimiennej przydaje się do życia w jednym domu.

Trzecia powieść „O zmierzchu” już do mnie jedzie.

Nie poczekałam na nią z pisaniem, ale czekam, by ją poznać.

 

Utonęła, wydawnictwo Pauza, Warszawa 2021;

Ta druga, wydawnictwo Pauza, Warszawa 2020;

Tłumaczenie obu powieści Therese Bohman z języka szwedzkiego: Justyna Czechowska 




Wcześniejsze spotkania z „Pauzą”

Wydawnictwo założyła moja koleżanka z pracy, pracująca na wysokich stanowiskach. „Pauza” to dzieło pasji. Od początku śledzę i widzę, jak się fajnie kręci. Choć szybko straciłam rachubę, ile książek wyszło i które mam ochotę przeczytać. Nie dogoniłam Cię, Anita :)

Pierwsza. Po świetnej promocji czekałam niecierpliwie. Utknęłam w połowie, nie poszło. Ale kusi, by wrócić.



 

 

Druga. Było warto – więcej w linku





 

Kolejna – też ciekawe doświadczenie, więcej w linku






Komentarze

Popularne posty