Trzy kobiety




Chciałam tu zrobić miejsce tej książce.

Przeczytałam ją latem ubiegłego roku. Wtedy jeszcze nie było tego bloga. Polecił kolega, mówiąc, że czyta bombę, petardę albo jakoś podobnie to określił. Pewnie ładniej, bo on się bardzo akuratnie wysławia. Umie tak w sedno i elegancko jednocześnie.

Przeczytałam szybko, z zaangażowaniem, z przyjemnością.

To reportaż, który czyta się jak powieść.

Naprawdę, nie sposób się domyślić, że to literatura faktu.

Trzy kobiety – trzy historie pożądania, trzy historie pogmatwanych doświadczeń seksualnych.

Z bohaterkami swego naprawdę oryginalnego dokumentu, Lisa Taddeo rozmawiała przez osiem lat.

Maggie jako młoda dziewczyna doświadczyła molestowania ze strony nauczyciela, była w niego wpatrzona, zakochana. On – żona, dzieci, etc. Po latach zrozumiała, że była wykorzystywana. Niepewna siebie dziewczyna z rodziny z problemem alkoholowym. Po latach decyduje się wytoczyć „ukochanemu” sprawę sądową. Doświadcza kolejnych upokorzeń. Dowiaduje się, że wszyscy znali jej tajemnicę. Zostawili ją samą. Wtedy, teraz. Dodam, co ważne – rodzice ją kochali i wspierali, i dawniej, i podczas procesu. Nieidealni, mało zaradni, wręcz bezradni, ale obecni. Twardo stojący przy córce, której tak bardzo się w życiu nie układa, która tak bardzo pragnie czegoś więcej. Tego sławnego „czegoś więcej”. Czegoś, co by się jej udało.

Lina, utknęła w martwym punkcie, w martwym związku, w martwej sytuacji. Czytaj: niewielkie miasto, mąż, dzieci, pełnienie tradycyjnych ról społecznych, i tak dalej. Gdy spotyka dawnego chłopaka, budzi się w niej seksualne zwierzę. Facet jest naprawdę mało ciekawym typem, klasyczny ćwierćmacho z przerostem ego oraz brzucha w pakiecie, i ona to wie. Żadna to nie jest miłość między nimi, i ona to wie. Ale pragnie, pożąda, robi rzeczy odważne i szalone. Bezkompromisowo.

Sloane żyje w otwartym związku, zakochana w mężu, zakochana w pracy (razem prowadzą dobrze prosperujący biznes – restaurację), zakochana w seksie. Piękna, bogata, pewna siebie, budząca pożądanie. Odważna, eksperymentująca, pozwalająca sobie na spełnianie swoich pragnień. Nowoczesna. Inteligentna. Będąca sobą. Dbająca o siebie. Ideał z poradników. Nie zauważyła, jak wpłynęła na życie innej kobiety, znajomej z zaprzyjaźnionego małżeństwa, żony męża, z którym pozwoliła sobie na przyjemność. Zupełnie zwyczajną dla niej przyjemność – zgodną z zasadami otwartego związku, podobno dla niego też. Tak mówił. Mówił. On. Jej nie pytała.


Bardzo różne kobiety, różne historie.

W żadnej z bohaterek nie odnalazłam siebie, co było w jakiś sposób odświeżające, interesujące, ubogacające. Zabrakło tego odwiecznego "o, ja mam tak samo!", "o, też to znam".

Mogłam sobie poczytać, z dystansu. Nie mam tak samo. Znam, co innego. 

Mogłam z offu dopowiedzieć, co sama znam. Każda z nas ma swoją seksualną historię. Może oprócz czytania o Maggie, Linie i Sloan, po tym, jak poznacie ich opowieści zechcecie opowiedzieć sobie o tym, czego doświadczyłyście. Historie waszego pożądania. Czego szukałyście, co się znalazło, trafiło, a może zostało zdobyte, albo odpuszczone, porzucone... Może uda się wam/nam zobaczyć  rozmaite grube, nabrzmiałe i bardzo cienkie żyłki. Na własny użytek. Z powodu dbania o siebie i mówienia prawdy o sobie prostu w swoje oczy.

Cudowne jest to, że autorka potrafiła opowiedzieć te historie tak wnikliwie, szczegółowo, budząc emocje, a jednocześnie neutralnie, bez oceniania.

Lubię tę książkę. A jeszcze bardziej szanuję. 

Już od dawna planowałam, że ją tu zostawię, w jakimś wpisie.

Zdarzyło się dziś.


Trzy kobiety, Lisa Taddeo; Marginesy, Warszawa 2020; tłumaczenie: Aga Zano

Komentarze

Popularne posty