Grudzień






Przeglądam szkice, planowane wpisy. Tu o książce, jednej, drugiej, piątej. Tu coś o serialach, które mnie ostatnio wciągnęły, i zostaną zapamiętane lub nie. Ze trzy teksty z życia wzięte, też niedokończone. Jeszcze chwila, jeszcze trochę. Ten o szczepieniu się też dokończę.

Jest grudzień.

Na profilu znajomej, która jest terapeutką znalazłam taki tekst:

„O żadnej porze roku kontrast między przejawianiem się natury a zachowaniami ludzi nie jest bardziej widoczny niż podczas przesilenia zimowego. Podczas gdy w świecie przyrody zima oznacza koniec cyklu słonecznego, w naszej kulturze zachodniej sprowadzamy koniec roku do świątecznego chaosu, nadmiernej konsumpcji i przebodźcowania. Cały świat zwierząt i roślin zwraca się do wnętrza, w najgłębszą ciszę i bezruch. Człowiek zaś rzuca się w samobójczą pogoń za jakimkolwiek sposobem na zagłuszenie tej naturalnej, prastarej praktyki pozostawania w pustce. Bo to tam czujemy najwięcej. To w tej ciemności, w mroku wewnętrznej jaskini czujemy to wszystko, co udało nam się wyprzeć przez cały rok solarny. Tam też jest żyzna gleba pod nasiona na kolejny rok. (a czasem pod kolejnych wiele lat, jak w przypadku tego roku, kiedy nadchodzi zakończenie wielkiego cyklu).
Natura pamięta to, o czym my, ludzie, zapomnieliśmy: każdy cykl musi powrócić do ciszy, a każdy wydech wymaga wdechu.”


Napisała go Sylwia Oppermann, a moja znajoma o imieniu Aleksandra go udostępniła.

Zatrzymałam się, chciałam sobie dłużej pobyć przy takich myślach.

We wnętrzu, w ciszy, w bezruchu.

W pustce.

W moim świecie ostatnio ciszy zabrakło. Wrzeszczał mi świat. Ogłuszał.

Zabrakło mi słów, żeby pisać. Bo zabrakło ciszy.


Jesienne miesiące – wrzesień, październik, listopad przyniosły kryzys, który trudno porównać z poprzednimi. Zdałam sobie sprawę, że są kryzysy, których można po prostu nie przeżyć. Huragan przeszedł, kataklizm. Zmiana w życiu – na początku w myśleniu, co dalej – o sto osiemdziesiąt stopni.

W grudniu zaczęło się prostować, choć w ostatnim dniu listopada przywitał mnie covid. W domu miałam call center, zamiast ośrodka zdrowienia. Na szczęście P. poszedł pomieszkać oddzielnie. Po izolacji, zamiast relaksu – sprawy do załatwienia. Pisma, zawiadomienia, przypomnienia. Przegląd organizmu – jeszcze pocovidowo, ale nie tylko. Soma, i psyche. I generalne porządki w domu. Wynoszę mnóstwo rzeczy. Czułam, jakby mnie oblepiały. Potrzebuję przestrzeni. Jeszcze chwilę potrwa jej odzyskiwanie. Jeszcze nie wiem, co postanowię.

Pustka mi podpowie.

Nie wiem, co przyniosą moje działania. Ale to się już zaczęło. Będzie się toczyć, zobaczymy, co się wydarzy. Wkrótce P. zacznie nowe zajęcia, pół dnia w jednym miejscu. Może będziemy więc mogli, jeszcze jakiś czas pomieszkać razem.

Pustka, cisza, mrok są potrzebne. Są naturalne. Nie mogą być zagłuszane, ukrywane. Potrzebują przestrzeni i czasu dla siebie. By pokazać się, pobyć, wybrzmieć. Oddychać.

Wyjdź, wyjedź, spotkaj się – słyszałam. Jeszcze nie teraz. Jeszcze nie umiem chodzić. Po promenadzie. Jeszcze jestem w jaskini, w ziemiance. Nabieram sił. Wietrzę. 


Nie czuję ciężaru powodu świątecznych przygotowań, bo ich nie robię. Na Święta, gdy P. wróci do domu, ubierzemy niewielką choinkę. Już kupiłam pierogi – bo on lubi. Może jeszcze dokupię uszka w naszym warzywniaku, zrobimy barszcz, ale nie na własnym zakwasie. Taki z kartonu. Dobrze doprawię, będzie smaczny. Coś tam upiekę na obiad. Wyjmę z zamrażalnika. Dodam przypraw, których mam mnóstwo. W naszym spożywczym trafiłam na rewelacyjne śledzie – zawsze robiłam je sama, ale nie tym razem. Dostałam w prezencie zestaw, który właściwie starczy, by w święta przeżyć, nie głodując. W zestawie – trzy litry świetnego włoskiego wina w kartonie :)

O kryzysie napisałam dwa felietony, które terminowo musiałam oddać, gdy trwał. Dokończę też -- mam nadzieję -- wpis, dotyczący obserwacji pro- i antyszczepiennych zachowań ludzkich. 

Dziękuję wszystkim, którzy o mnie zadbali podrzucając to i owo pod drzwi: obiad, książkę, coś dla zdrowia. Albo i pyszne, dobre słowo. Dziękuję.



W prezencie zostawiam wam ilustracje Barbary Baldi. Użyłam ich w tekście. 

Są przepiękne, pełne pustki, przestrzeni, powietrza, czerni, szarości, delikatności i mocy. Są kojącym odkryciem. 

FLIKR 

INSTAGRAM


Komentarze

Popularne posty