Niebieskie pigułki





Trafiły do mnie w czasie covidowym. Lecz nie był to niestety czas czytelniczy. Nawet, by delektować się powieścią graficzną.

Więc dziś. Zaszyłam się z „Pigułkami” w wygodnym kącie mojego luksusowego śpiulkolotu. Luksus kryje się w gabarytach i ustawieniu. Można się schować, odciąć. Ta rzecz powinna być czytana właśnie w takim przyjaznym miejscu. Wtedy „Pigułki” najlepiej podziałają.

Bo jest to rzecz bardzo wewnętrzna.

Intymna.

Narrator i jego miłość. Jego Ona – ta, z którą zaiskrzyło, jej dziecko. Teraz już trochę i jego dziecko. W tle HIV i konieczność uważania na tę miłość. Na jej fizyczne strony – jak się kochać, by się nie zarazić. Na bezpieczne zachowania w domu, gdy się razem mieszka. Jak żyć intymnie, gdy wokół szpitale, lekarze, specjaliści, diagnozy, prognozy, pigułki.

W tle, właśnie w tle. Ten HIV.

Bo jednak jest to rzecz przede wszystkim o miłości.

O dogadywaniu się. O lękach, które przychodzą i bywają bardzo realne. O niepewnej przyszłości. Ale bez wrzasków, cierpienie jest ciche. Wewnętrzne.

To jest o facecie, który chciał być ze swoją kobietą. Ze wszystkim z czym ona jest, z czym jest on.

Chyba każdy związek ma coś w tle. Każdy taki, który trwa. Rozwija się, zwija. Ale chce istnieć.

Czasem trzeba wsiąść na mamuta, by to wszystko rozkminić, poukładać :) Za wprowadzenie mamuta daję dużo, dużo głasków!


Mało słów, bardzo mało słów… Uff.

Kanciasta, gęsta kreska. Dużo zaczerniania. Kanciaste postacie „rozczochrane” z wielkimi, narkotycznymi oczami. Normalnie, chyba nie lubiłabym tej kreski. Ale tu pasowała, wręcz podobała mi się.

Tak subtelna, zwiewna jest to opowieść, że czerń zrównoważyła całe to miłosne ciepełko, silniejsze od kolców, od pigułek bez których nie da się żyć.

Komiks powstał w 2001 roku, w 2013 autor dodał do niej post scriptum – nowe plansze, pokazujące, jak potoczyła się przyszłość.


Niebieskie pigułki, Frederik Peeters; Timof Comics 2016; tłumaczenie: Wojtek Birek











Komentarze

Popularne posty