Nomadland





Lubię filmy drogi. Pewnie tęsknię za tym, by tak sobie jechać i jechać. Uciekać daleko. Obserwować. Mijać. Mieć cel być może.

Bohaterka po stracie męża, który zmarł na raka, po stracie domu, a nawet upadku miasta, w którym mieszkali wyrusza w drogę. Jedzie mieszka w wanie, pracuje dorywczo, spotyka ludzi, którzy też z różnych powodów żyją w drodze. Ale to już pewnie wiecie. Film z zamierzchłego 2020 roku, z Oskarem, przegadany i chwalony publicznie wiele razy. Ja dopiero nadrabiam zaległości. W pisaniu też, bo obejrzałam go z miesiąc temu.
Rzadko podobają mi się nagradzane filmy, rzadko rzucam się na nie, gdy trwa medialny szum.Ten wart jest nagród i dobrych opinii. Piszę o nim, bo okazał dla mnie ważny.

Pobyłam sobie z Fern/Frances McDormand w chwili bardzo specyficznej.
W trakcie porządkowania mieszkania. Wynoszę, wyrzucam. Od grudnia codziennie odgracam, czyli odsłaniam kawałek przestrzeni. Pokój lub jedna półka. Różnie. Trochę gratów do oddania, sprzedania. Reszta ląduje na śmietniku. Robię sobie zrównoważony rozwój. Piszę pisma do administracji (brrr, jak mogli mi tak odpisać!) i różnych innych instytucji, rozmawiam z prawnikami. Wzięłam papiery potrzebne, by starać się o mieszkanie z miasta.

Skomplikowane. Nie wiem, co z tego wyniknie. Komplikacja na komplikacji, plus to, że w zasadzie nie bardzo mam moce walczyć z okołomieszkaniowym żywiołem. Robię więc podchody, po kilka kroków. Czasem jakiś hop! przytup.

Całe życie marzę o domu, o wygodnym, bezpiecznym miejscu, które lubię i w którym mogę sobie mieszkać, jak chcę. Urządzić, jak chcę. Miejscu z własnym pokojem, o którym marzę od dzieciństwa. Wiem, że problemy obiektywne swoją drogą, ale i sama „dołożyłam No, ale skoro jest jak jest, widocznie nie mogło być inaczej.

Zostawiłam porządki, by usiąść i w spokoju obejrzeć. Nie ma zapierających dech w piersiach widoków. Raczej oddech zwyczajności. Przestrzeń. Nic szczególnego, pustynia, puste obszary, pola, droga, kaktusy, pojedyncze drzewa, skały. Gdzieś niedaleko Góry Rushmore (chyba). Wany i przyczepy. Klimatycznie. Brzydko, ale tak jakoś ładnie brzydko. Klimatycznie. Kadry warte uwagi. Oszczędne dialogi. Odpoczynek w trakcie przewalania swego świata na 54 metrach kwadratowych.

Kadry. Trzeba do nich uważności. By obserwować. Naturę. Ludzkie gesty, zachowania. Lepiej słyszeć oszczędnie wypowiadane słowa. Oprócz jedynej takiej aktorki Francis McDormand oraz Davida Strathairna, jak zwykle świetnego grają naturszczycy, prawdziwi nomadowie. Ludzie w drodze.

Można powiedzieć – przegrywy.
Można???

Rozmawiają o wolności, o chorobach, braku stałej pracy, o stratach, nie tylko materialnych i innych doświadczeniach, które sprawiły, że nie pasowali do reszty i ruszyli w drogę. Rozmowy o tym, że nie ma łazienki, o tym, jak sobie wygodnie zagospodarować swoją mieszkalną przestrzeń w samochodzie półeczką, szufladką, pomysłem na toaletę. Jak uniknąć mandatu, gdy trzeba zaparkować na dłużej. O szansach na dorywczy zarobek.
O domach. Które były, może będą.

Wzruszały mnie wymianki mało wartościowych rzeczy na inne mało warte, które akurat są komuś potrzebne. Ludzie tak robią. Ja mam teraz trochę „mebelków” do oddania, za pudełko ryżu, kaszy, pomidory w puszce. Czekam na przelew, by kupić prawdziwy mebel, może łatwiej będzie nie czuć się, jak w prowizorce. Zdałam sobie sprawę, że zabrawszy prawdziwe meble z poprzedniego mieszkaniu – tu dokupywałam jakieś prowizorki, na chwilę, na razie, bez sensu, a potrzebne było i jest coś solidniejszego. Mieszkanie nie urosło, a miejsce się znalazło.
Wzruszały mnie wszelkie sceny, gdy okazało się jak utalentowani są "przegrani", wykluczeni, żyjący poza mieszkaniami, domami, ale nie bezdomni, jak zaznacza główna bohaterka.   

To takie działania z wnętrza, z wyuczonej niewiary, że można (było/będzie?) mieć dobre miejsce do mieszkania. Próbuję oswoić, zrobić porządek, by za dużo nie mieć. W razie kolejnej przeprowadzki.
Kusi mnie droga. Jestem zmęczona ciągłą niepewnością, oswajaniem jej
Ale nie jestem sama. Podróżuję z towarzyszem, podopiecznym. Fern z „Nomadland” to kolejna ulubiona bohaterka, które nie ma dzieci. Fajna, bliska, ciekawa, niejednowymiarowa, ale bezdzietna.

Tymczasowe mieszkanie. Tymczasowe życie. Mebelki. 10 lat w tym miejscu. Miało być na trochę, póki się nie polepszy. Tyle starań, by się polepszyło, że nie było energii na dom. Na DOM.

No, ale jadę, jadę. Zmieniam koło. Film drogi jeszcze się nie skończył.

Nomadland, 2020, scenariusz i reżyseria Chloé Zhao


Komentarze

Popularne posty