Książka o miłości


Uwaga: bawiąc, uczy.
Tak brzmi ledwo widoczny podtytuł pod mało widocznym tytułem.
Bardzo śmieszne!

Lista zaległych tekstów jest coraz dłuższa – o wydarzeniach, spotkaniach, sprawach, o autyzmie rzecz jasna, o przeczytanych książkach. Każdego wieczora – po tym, jak wróciłam z jakby wakacji – obiecuję sobie, że to lub tamto ruszę, pociągnę choć kawałek dalej lub wreszcie skończę. Ciężko jest. Pożera mnie codzienne dreptanie, by nie rzec – "ciupcianie". Nic porywającego, a oddajesz się temu w pokorze. Musisz, ha, ha. Tysiąc drobnych czynności, składających się na dzień, tydzień. Obowiązki. I w taką nijakość wchodzi (prawie) cała na różowo „Książka o miłości”. Przeczytana ledwie wczoraj. W dzień, który chciałoby się spędzić w kartonie, z książką właśnie. Po tym, jak się napisało taki tekst. Takie teksty kosztują, choć pisany był szybko, popędzany emocjami, gdy człowieka przyszpili ;) na wylot. I na dodatek jest zimno. 

Piszę więc o książkowej miłości tuż po wyjściu z kartonu. Rozmawiają Małgorzata Halber (pisarka) i Olga Drenda (eseistka, tłumaczka).
Dawno mnie już O. gnała do czytania tegoż. Ostatnio więcej mamy "autystycznych" bliskich kontaktów na odległość, więc temat wrócił.
Na miłości słabo się znam, więc niespecjalnie mi się spieszyło. A może tylko na związkach słabo, w kwestii miłości jako zjawisku społeczno-towarzyskim szerzej się jednak orientuję. Chyba.
Autorki rozmawiają sobie o zjawiskach miłosnych różnorodnych, i okazało się, że jednak coś z tego rozumiem. Czułam to samo, myślałam to samo. Też mnie ugryzło. Też obiło. Też ogrzało.

Małgorzata i Olga – w momencie pisania – osadzone w stałych związkach, mówią o swoich doświadczeniach z miłością. O zakochiwaniu się, poznawaniu kogoś, byciu w parze. O tym, jak przebiegały te relacje, co z tego bycia wynikło dobrego i nie. O niepewności w komunikacji, w oczekiwaniach, w seksie. Małgorzata bardziej emocjonalna, Olga – analityczna. Przytaczają przykłady znajomych. Gadają o tym, jak się gada o miłości, tworzy pary. O tym, jak się szuka, sprawdza, próbuje, uszczęśliwia, rani. O zastanawianiu się, czy to, co się ma już wystarczy, czy jednak nie. Obtłukiwanie się po zbyt wielu miłościach męczy, człowiek robi się nieufny, zmęczony.

Autorki są młodsze ode mnie o dekadę. Już doświadczone, po przejściach, dlatego ta rozmowa w ogóle się układa. Bo znają, widziały, słyszały, wyciągnęły wnioski. Ale najciekawszy jest w tej książce opis miłości w czasach internetu. Obie mówią, że „pochodzą z internetu” – to świetny tekst (na bieżąco sprawdzam, jak się mają do siebie mój avatar i ja, czy aby tworzą dobraną, zgodną parę).

Media społecznościowe zmieniły miłość. Za młodu tego nie miałam. Teraz mam. I czytam, jak dwie młodsze dziewczyny (czterdziestolatki) konwersują sobie swobodnie o nocnych atakach na messengera, wyborach z Tindera, etc. Kiedyś więcej było pracy fizycznej i manewrów w realu. Ech, kiedyś czterdziestolatki tak nie gadały...  Nie miały tylu rozkmin miłosnych, tylu styknięć, spiknięć? Czy tylko o tym nie mówiły? Bo mąż, dzieci. Kaplica. Wieko. 
Czy czuć sarkazm? Czy wieje pierniczeniem? Bo mnie teraz chce się śmiać. Z całej tej miłosnej gmatwaniny. Książka skrzy się dowcipem i erudycją. 

Dwie koleżanki z mojej dekady właśnie się rozstały ze swoimi. Żaden nie był mężem. Stali faceci na kilka lat. Jak dobrze pójdzie. Kilka miesięcy to też całkiem niezły wynik. Takie czasy. Jesteśmy w nich! Kochamy po nowemu. Gdy po staremu nie wyszło. Jedna sama zdecydowała, że już dość. Druga dostała bana, ale ciągle jeszcze coś się niby tli po obu stronach i cholera wie, co robić. I boli. Zawsze boli. Czy masz dwadzieścia, czy dwadzieścia pięć razy dwa. Ja się nie znam na miłościach? No, tak... Ale kto wie ten wie, na szczęście tylko kilka osób, jak trzy lata temu trzeba mnie było zdrapywać ze ścian i sklejać na nowo. Powaga i aureola bycia OzN-matką nie chroni. Wtedy powiedziałam sobie: jak tak TO ma wyglądać, to nigdy więcej. Ale TO tak nie działa... 

Czytając, można się pozanurzać, popływać, podryfować po własnych wspomnieniach. Przypadkiem zerwać plaster w niezagojonym miejscu. Ciachnąć się w innym, nalepić nowy. 
Fajna rzecz. W czytaniu.

Książka o miłości, Drenda Halber; Znak litera nowa, Kraków 2020

Komentarze

Popularne posty