Neuroróżnorodne



Dziwne jest moje spotkanie z tą książką. Wlecze się od dwóch miesięcy. Właśnie utknęłam na Podsumowaniu i już nie chcę czytać do końca. Odchodzę. Miałam nadzieję, że ta relacja będzie przynajmniej miło-poprawna, żebym mogła „Neuroróżnodne” szczerze polecić, nawet z jakimś ale. A tu zonk.

Dostałam od wydawcy. Wydawcę szanuję, współpracujemy, od lat bierze moje teksty na swoje łamy. Opublikowała ta wydawca i serwisa (Krytyka Polityczna) cztery moje solidne teksty-bryki na temat autyzmu, które z czystym sumieniem polecam, również że względu na szerokie ujęcie tematu. Tę książkę chciałam przeczytać, więc podarunek przyjęłam z radością. Wydawało się, że jestem odpowiednią osobą, by zrecenzować publikację. A teraz prawdziwy kłopot :)

W czytanie pierwszych rozdziałów się  angażowałam. Emocje fruwały, w tym złość. Ale znajdowałam tam jakieś rzeczy, godne polecenia innym. Robiłam nawet notatki, bo może miałby być z tego jakiś tekst. Notatki zgubiłam. Mam ADHD przecież. Ciągle coś gubię, ciągle szukam. Czuję się, jak Tom Cruise w „Raporcie mniejszości”, w pośpiechu machający rękami, by ustalić kto kogo zaraz zamorduje i do tego nie dopuścić. 

Potem czytałam po kawałku, jak od czasu do czasu przypomniało mi się, że to czytam. Bo przecież chciałam przeczytać. Czytałam w poczuciu, że mam przed sobą gigantyczny artykuł do „Glamour” czy „Cosmo”, co z kolei wprawiło mnie w stan osobliwej nieważkości. Autorka przejawiała tyle entuzjazmu, opisując, jakie wspaniałe zmiany może przynieść światu neuroróżnorodność, zwłaszcza, gdy wniosą ją kobiety, że czułam się zasypana brokatem.

Rozumiem, że jeśli tu kliknęliście chcecie wiedzieć cokolwiek o samej książce, moje stany obchodzą Was mniej. Pisanie bloga jest dobrowolne, wybory czytelnicze też. Jeśli kiedyś będę musiała, dam radę napisać o tej pozycji więcej od siebie. Na razie czuję niechęć i niemoc, na myśl, że miałabym zajrzeć do egzemplarza i późniejszych notatek, których (jeszcze?) nie zgubiłam, by podać dokładniejsze informacje. 

Tak, można to przeczytać. Ja pewnie nieraz będę korzystać z tej książki, jako źródła informacji. Spory plus.
Dużo tam rozmów z neuroróżnorodnymi osobami, które mówią w jak drobnych, wydawało się mało znaczących sytuacjach czują się źle np. przytłoczone sensorycznie, i jak łatwo czasem można to zmienić. Wiele z tych osób, głównie – zgodnie z tytułem – kobiet prowadzi ciekawe projekty, które nie tylko neuroodmiennym mogą ułatwić codzienność. Są to osoby, prowadzące samodzielne życie, zdolne do stanowienia o sobie, dobrze komunikujące się. Niemało jest erudycyjnej wiedzy. Są porady, jak dążyć do poprawy dobrostanu, gdy jest się osobą „odmienną”, konkretne informacje, jakie zmiany warto wprowadzać w otoczeniu, w domu, w pracy, w relacjach, by poczuć się lepiej. Jest sporo trafnych sformułowań, które warto powielać, jak np. „rzeczywistość dźwiękowa”, „zanieczyszczenie hałasem”.

Może dla kogoś, kto właśnie rozpoznaje sam(a) u siebie neuroodmienność, książka rzeczywiście będzie odkrywcza, wspierająca. Dopadnie go miłe poczucie, że nie zwariował, że ktoś go rozumie, wspiera. Autorka opisuje (tylko i wyłącznie) jasne strony neuroróżnorodności. Bo, gdy pisze o trudnościach, robi to tak, że ma się wrażenie, że wkrótce znikną, bo tyle jest przecież świetnych pomysłów na ich unicestwienie i uczynienie świata przyjaznym.

Wybranie mnie na recenzentkę „Neuroróżnorodnych” było złym pomysłem.

Wkurza mnie już do szpiku kości całkowite pomijanie osób niesamodzielnych, wymagających większego wsparcia, gdy mówi się o spektrum. Nie ma nawet wzmianki o nich, choćby we wstępie. Ogólne stwierdzenia, że każdy przypadek jest inny nie równoważą szali.
Wielokrotnie pojawiają wypowiedzi, że rozmówcy traktują autyzm czy inne neuroróżnice, jako odmienność, pozwalającą im żyć ciekawiej, nawet, jeśli pojawiają się trudności. Indywidualnym rozmówcom to wolno, autorka powinna wykazać większe rozeznanie w temacie. Przyblokowało mnie też beztroskie mieszanie autyzmu i ADHD z tzw. wysokowrażliwością, która nie jest przecież jednostką diagnostyczną. W moim otoczeniu, w sprawdzalnym świecie wokół – jedne panie coraz chętniej ogłaszają się wysokowrażliwymi, inne zapraszają je na terapię. Przyznaję, że mam dużą osobistą niechęć do tego zjawiska. Wpisuje mi się w egocentryzm i infantylizm naszego świata.

Chciałabym docenić, że autorka włożyła sporo wysiłku, by zebrać te wszystkie dane, wypowiedzi. Jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że tak jest z siebie zadowolona, że aż dusi się własnym szczęściem, i mnie  zrobiło się duszno, ale też ciasno i wcale nie jasno.

Neuroróżnorodne, Jenara Nerenberg; Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022; tłumaczenie: Katarzyna Byłów


By nie zostawiać Was z niczym, poniżej wrzucam promocyjny opis. Przykro mi, nie mam mocy, by tę ogólność ogarnąć własnymi słowami. Zastanawiam się, czy coś ważnego nie zepsuło się w tłumaczeniu. 

Przełomowa książka o doświadczeniu neuroodmiennych kobiet, która zaprasza czytelniczki i czytelników do myślenia w kategoriach neuroóżnorodności – porzucenia stygmatyzacji na rzecz wzmocnienia unikatowych cech naszych umysłów.

Pomimo sukcesów na polu zawodowym i prywatnym, Jenara Nerenberg miała poczucie, że nie radzi sobie w codziennym życiu. I choć diagnoza zaburzeń lękowych, którą wcześniej otrzymała, wydała jej się nie do końca trafna, zupełnie zaskoczyła ją informacja, że to, co przeżywa wiąże się tak naprawdę z autyzmem i ADHD. Zgłębiając ten temat odkryła, że jej doświadczenie jest bardzo powszechne. Ponieważ większość badań nad różnicami neurorozwojowymi koncentruje się na chłopcach, a socjalizacja dziewcząt wzmacnia maskowanie, wiele kobiet o swojej neuroatypowości dowiaduje się dopiero w wieku dorosłym, jeśli w ogóle. Miliony z nich żyją bez lub z błędnie zidentyfikowaną neuroodmiennością, w wyniku czego cierpią z powodu depresji, lęku, wstydu i niskiej samooceny.

Neuroróżnorodne. Jak żyć w świecie skrojonym nie na naszą miarę ma na celu wzmocnienie kobiet, które mają głębokie poczucie tego, że są „inne”, lecz do tej pory nie wiedziały, że związane jest to z ich neuroodmiennością. Przywołując rozmowy z osobami w spektrum autyzmu, z ADHD, synestezją, „zaburzeniem” przetwarzania sensorycznego i osobami wysoko wrażliwymi, Nerenberg rozwiewa powszechne mity na temat różnic neurorozwojowych i pokazuje, w jaki sposób mogą objawiać się u kobiet. Wykorzystuje do tego perspektywę neuroróżnorodności, która odchodzi od podejścia dzielącego mózgi na „normalne” i „odstające od normy” na rzecz rozpoznania bogactwa ludzkiej neurorozwojowej różnorodności. Pełna praktycznych wskazówek, dzięki którym kobiety neuroodmienne będą mogły łatwiej odnaleźć się w miejscu pracy, w relacjach i w domu, książka prezentuje wytyczne, dzięki którym możemy wspierać neuroróżnorodność i tworzyć lepsze jutro dla nas wszystkich.

Komentarze

Popularne posty