Sztuka przetrwania
„Sztuka przetrwania” to eseje splecione z reportażem, z osobistymi historiami.
Ta książka jest dla mnie ważna.
Uważam ją za jedną z najważniejszych, jakie przeczytałam. Kilka miesięcy temu, niedługo po premierze. Spotkałam ją, dzięki rozmowom i działaniom, związanym z projektem „Własne pokoje”, który współtworzę. Mam wielkie szczęście i zaszczyt współtworzyć, od wersji pilotażowej. Na pewno projekt, i pomysł, i kreatorki, i całe nasze grono to niezwykle inspirujące towarzystwo.
Właśnie przeczytałam ją ponownie, zbierając myśli i cytaty, które mają mi się przydać w moim pisaniu, pisaniu widmowym, przeterminowanym, uciekającym, niedogonionym. Pisaniu z pozycji ariergardy. To określenie, które sobie wzięłam i ciągnę przez kolejne blogowe adresy okazało się bogatsze w znacznie niż pisałam na przykład tutaj.
Gonię i gonię, na tylnych pozycjach, widząc świat przede mną, nie będąc w nim. „Sztuka przetrwania” ustawia się na podobnej pozycji, patrzy wstecz, grzęźnie w podłożu starym jak świat, jak matka-ziemia, próbując łączyć stare nitki z nowymi. Nitki, które można nazwać grzybnią. Pod nami miękki grunt, nigdy nie twardy – co najbardziej zapamiętałam i wchłonęłam we własne mitologie. Pod nami grzybnie, korzenie, bagna, rozlewiska. Mokre, życiodajne, splątane strefy, które pozwalają przetrwać roślinom. Wandzel, przyglądając się determinacji przyrody, pisze o tym, jak w różnych światach i czasach przetrwali ludzie.
Analizuje eko-projekty polskich artystek (m.in. Joanny Rajkowskiej, Diany Lelonek, Karoliny Grzywnowicz, Cecylii Malik), opierające się na wykorzystaniu przyrody. Pisze o sztuce widzianej zza kulis --- nad dziełem pracują nie tylko artyści, ale cały zespół pracowników technicznych, muzealnych, menadżerów, ludzi, dzięki którym pozyskuje się materiały do skomplikowanych instalacji, urzędników, którzy muszą różne rzeczy pozatwierdzać. I do tego tła z przyrody, z artystycznych kulis wrzuca autentyczne ludzkie losy: bezdomnych, migrantów, którzy w różnych czasach i różnych powodów musieli opuścić swoje miejsca, matek małych dzieci, aktywistów, ratujących życie na polsko-białoruskiej granicy. Ludzi, którzy musieli kiedyś i muszą dziś tworzyć strategie przetrwania.
Przyroda może być optymistycznym przykładem, że życie może trwać, że można przeżyć najgorsze.
Tam, gdzie z głodu i chłodu od lat umierają ludzie, z poranionej, ale wciąż płodnej gleby wyrastają pomidory. Przyroda wytwarza opór nie w imię idei, lecz z samego faktu upartej potrzeby życia. Mimo kamer, posterunków, murów i karabinów anarchia przetrwania kwitnie. Kiedy państwo go nie chroni, świat także sam uczy się bronić.
Przyroda i wspólnota.
Wandzel pisze o sztuce, ale nie zatrzymuje się na niej jako czymś odświętnym, jak często to sobie wyobrażamy. Pokazuje jej mozolny, codzienny, niemal gospodarski wymiar. Pisze o pracy, która nie jest ekskluzywna, ale bliska krzątaniu się, opiekowaniu, pielęgnowaniu. O sztuce, która dotyka ziemi – wzrostu, przemijania, migracji, wykluczenia. Wandzel pisze też o swoich ciążach, poronieniach, początkach macierzyństwa, o doświadczeniu życia w czasie wojen i przesiedleń, wspomina o doświadczeniu pandemii, które tak wiele zmieniło w naszych prywatnych światach, o czym niestety publicznie nie rozmawiamy.
Ja też w pandemii spojrzałam na rośliny inaczej – zauważyłam je w ich mnogości i wytrwałości. Zaczęłam robić im więcej zdjęć… Autorka szczegółowo zanalizowała niesamowitą sprawczość przyrody. I sprawczość ludzkich więzi, organizowania się w obliczu zagrożeń, tworzenia wspólnoty. Sprawczość pradawną, archaiczną, głęboką. Na tyłach wiele się dzieje.
Szkoda, że temat niepełnosprawności pojawia się marginalnie, a temat macierzyńskiej troski nie wykracza poza zajmowanie się małymi dziećmi. Przestrzeń do zapełnienia opowieścią pozostaje otwarta.
Anka Wandzel, Sztuka przetrwania, Karakter 2025
10.09.2025



Komentarze
Prześlij komentarz