Dziewczyna z konbini
Konbini to sklep ze wszystkim, w tym z podgrzewanym jedzeniem. Taka nasza Żabka. Narratorka jest pracownicą tegoż przybytku. Z tożsamości – ekspedientką. Zadowoloną z tego, że dzięki pracy jej życie toczy się utartymi ścieżkami. Bez nich pogubiłaby się.
Keiko Furukura ma 36 lat. Nie ma męża ani chłopaka. Nie ma dzieci. Skończyła studia. I nadal pracuje w konbini. Każdy jej dzień wygląda tak samo. Nie lubi zmian. Jest zaangażowana w swoją pracę. Lubi być w nią zaangażowana. Wstawać o stałej porze. O podobnej wracać do malutkiego mieszkanka, zjadając obiad z przyniesionych z konbini produktów, którym niedługo kończy się data przydatności. Mówić do klientów ciągle te same zdania. W piątki wykładać nowy towar. Miała już z sześciu kierowników. Sama nigdy nie awansowała.
Czasem Keiko wybiera się na spotkania towarzyskie i rodzinne. Wtedy ludzie albo dziwnie na nią patrzą, albo wypytują. Na przykład o to kiedy zmieni pracę – skoro nie ma rodziny, powinna robić karierę. Albo o to kiedy pomyśli o założeniu rodziny. Skoro jej praca jest byle jaka, dorywcza, dobra na młodych na start, niech szuka mężczyzny, który zapewni jej lepsze życie.
Dla świętego spokoju wypracowała kilka uników/masek, które pozwalają szybko kończyć nieprzyjemne rozmowy. Miałaby pomysły na ostateczne rozwiązanie problemów z ludźmi, ale w dzieciństwie nauczono ją, że tak nie wolno (szczypta makabry bardzo wzbogaca powieść, jest przez to bardziej japońska – uważa pisząca te słowa dorosła pani z Polski, urodzona na wschodnich rubieżach...).
A skoro nie wolno, to nie. Keiko, by ułatwić sobie życie poza konbini, na zewnątrz, wśród prawdziwych ludzi, obserwuje mimikę innych w różnych sytuacjach i ich powtarzające się słowa, by potem je wykorzystać w odpowiedniej chwili. To przynosi ulgę. Mniej się czepiają i traktują jak swoją.
W pewnym momencie na jej własne życzenie pojawia się w życiu Keiko zmiana. Dzięki niej bohaterka dokona pewnych społecznych odkryć i zrozumie, kim naprawdę jest.
Ktoś w tej powieści powie:
Moim zdaniem cały świat jest dysfunkcyjny. Wszyscy źle mnie traktują, bo żyjemy w wadliwej rzeczywistości.
Ktoś pomyśli, że nie umie wyobrazić sobie rzeczywistości funkcjonującej niewadliwie.
Powieść przeczytana w krakowskich tramwajach. Bo jak jestem w Krakowie, to biorę kurs na Japonię. Idę do muzeum manhgga, zwiedzam, kupuję japońskie smakołyki, pocztówki, książkę. Mają tam takie jakby konbini muzealne :) Dokładnie rok temu czytałam i opisywałam inną lekturę.
Nieuchronne są dla mnie skojarzenia z autyzmem.
Dziesiątki opinii na lubimyczytac.pl – zaskoczenie :)
Dziewczyna z konbini, Sayaka Murata; Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019; tłumaczenie z japońskiego Dariusz Latoś
Mnie także od razu skojarzyło się ASD. To naśladowanie i schemat dnia. Piękne ✒️🍀❤️
OdpowiedzUsuńEgzemplarz został w Krakowie, ale kiedyś dostanę go z powrotem... :)
Usuń