Niewiedza, Święto nieistotności i półka z Kunderą



Przywiozłam „Niewiedzę” z wakacyjnego wyjazdu. Kupiłam za grosze. Uzupełniłam brakujące ogniwo na półce z Kunderą. Nie wszystko z tej półki przeczytałam. Skończyłam na „Nieśmiertelności”. Na „Niewiedzy” chciałam przetestować pana Milana tu i teraz – czy nadal będzie to „mój” Kundera, czy znajdę znane motywy, czy mi się książka spodoba, czy w ogóle dam radę czytać, czy odrzucę, bo okaże się, że jednak się Kunderą znużyłam. Albo, tu i teraz – bogatsza w wiedzę np. o "dziaderstwie" – odnajdę je tam, co wydawało mi się wielce prawdopodobne.
Nie odnalazłam. A przynajmniej mnie nie ugryzło. 

Odnalazłam to, co znałam. Zagubieni ludzie, szukający tożsamości. Samotność, tęsknota. Wyzwanie rzucane życiu, które puszy się, jakie to jest ważne, a tak łatwo w nim coś przegapić, co wróci i zaboli wiele lat później.
„Każdy się myli co do przyszłości. Człowiek może być pewny tylko chwili obecnej. Ale czy to prawda? Czy na pewno może znać chwilę obecną? Czy jest zdolny ją osądzić? Oczywiście nie. Bo w jaki sposób ten, kto nie zna przyszłości mógłby pojąć sens chwili obecnej? Jeśli nie wiemy w jaką przyszłość nas wiedzie, jakże moglibyśmy orzec, że jest dobra lub zła, że zasługuje na nasze uczestnictwo, naszą nieufność lub na naszą nienawiść?”
Sprawy damsko-męskie. „Śmieszne miłości.” Seks z osobą, która do nas nie pasuje i wcale nam się nie podoba. Bliskość z kimś połączona z wzajemnym niezrozumieniem, wręcz obcością. Ludzie są tacy pojedynczy… Nawet w chwili, gdy są razem, albo żyją razem wiele lat.

Tu mowa o dwójce emigrantów, którzy przyjechali do kraju z „towarzyską wizytą”, po wielu latach nieobecności. Po tym jak większość życia przeżyli gdzie indziej, w innej kulturze. Ona we Francji. On w Danii. Spotykają się przypadkiem. Ona pamięta go z przeszłości – już go spotkała, na imprezie, przypadkiem. Pamięta doskonale – spodobał jej się bardzo, ale szansa nie została wykorzystana. Może da się to nadrobić? Kto z nas nie nosi w sobie takich wspomnień? Kundera jest mistrzem w ich opisywaniu. On z kolei nie może sobie przypomnieć, skąd miałby ją znać. Jednak nie przyznaje się do tego, bo kobieta mu się podoba i chce się z nią spotkać. Umawiają się.
Kundera snuje opowieść o każdym z nich. O tym, jak żyli poza krajem. O tym, co robią po przyjeździe, z kim się spotykają, co z tego wynika. Ona, no cóż – w bardzo kunderowskim schemacie – atrakcyjna, wrażliwa, całe życie zależna od mężczyzn, dzięki mężczyznom – zamożna. Przyjechała z aktualnym przyjacielem, z którym zaczyna się nudzić. On – lekarz weterynarii, wdowiec (żona nigdy nie poznała Czech, jego rodzinnego kraju – więc można tak żyć, nie wiedząc o najbliższej osobie skąd przyszła?!)

W Pradze poczuli, że zostali zapomniani. Ich opowieści nikogo nie interesują.
Tu życie płynie w swoim rytmie. Bez nich. Oni pamiętają. Czują stratę. Ale świat, z którego odeszli nie odczuł ich straty i nie pamięta. Zmieniał się, gdy oni byli gdzie indziej. Nie wiedział o nich, nie potrzebował ich...

„Oboje są zaklasyfikowani, mają przypisane im etykietki, i to wedle wierności wobec tych etykietek będą osądzani (ależ oczywiście, to przecież właśnie to, a nic innego, nazywamy z emfazą: być wiernym wobec siebie samego).”
Kundera zgrabnie wplata w opowieść wątek Odysei, motyw Odyseusza, który wciąż zdążał do Itaki, porzucając to, co dobrego spotykało go po drodze. Po co?

Znalazłam więc w „Niewiedzy” starego, dobrego Kunderę, który tak mnie poruszył, że napisałam o nim pracę magisterską. Przeczytałam z poczuciem, że ta proza nadal smakuje. Na pewno odezwała się nostalgia. Z pewnością narósł dystans do tej prozy – jestem starsza, świat się zmienił, odkąd, po prawie 20 latach przerwy czytam ją inaczej. Ale nadal smakuje.




Z rozpędu sięgnęłam jeszcze po „Święto nieistotności”. Stało na półce z Kunderą, dotąd nieprzeczytane. I nieeee! Dokończyłam, ziewając i przeskakując akapity, tylko dlatego, że to króciutka powieść. Skusił mnie tytuł – rozmaite „nieistotności” wypełniają nam przecież życie, o czym nie chcemy pamiętać, szlifując tych kilka diamentów, jakie zwykle udaje się znaleźć.

Z opisu wydawcy (tak mi się nie chce pisać po własnemu, że sięgam po gotowca):
„Święto nieistotności” to historia czterech przyjaciół, Ramona, Alaina, Charlesa i Calibana, mieszkających w Paryżu. Ramon stawia czoła kolejnym, młodszym od niego, pokoleniom, Alain rozmyśla nad tajemnicą kobiecej seksualności, Charles szuka aniołów, Caliban jest aktorem bez publiczności. Każdy z nich zastanawia się nad własnym życiem i jego błahością. W tle zaś przewija się korowód doskonale napisanych postaci, od przypadkowo spotkanych osób, przez znajomych, żony, matki, aż po samego Stalina i jego świtę, którzy mniej lub bardziej na poważnie wtórują przyjaciołom w ich poszukiwaniach.”

Panowie rozmyślają i rozmawiają o kobietach, koniecznie pięknych (nie chodzi, że mają być albo piękne albo brzydkie, chodzi o więcej przymiotników). O kochankach, i matkach. I o aniołach. Pojawia się Stalin, Chruszczow, Breżniew. I Kalinin, ten od Kaliningradu. Nie znałam jego historii, więc jest jakiś bonus. Dziaderskie i patriarchalne można podsumować. Z lenistwa tak powiem.

Wolę krzątactwo od tej kunderowskiej nieistotności.


Tym niemniej zerkam tęsknię na półkę z Kunderą. Najwięcej motywów, które pamiętam i noszę pochodzi jednak „Nieznośnej lekkości bytu” – najpopularniejszej, może jednak najlepszej. Sporo zaległo we mnie z „Nieśmiertelności” – motyw przypadku, waga jednego gestu, zauważonego u danej osoby. Z największymi emocjami łączę „Księgę śmiechu i zapomnienia” – chyba znów sięgnę. Byłoby wyzwaniem sprawdzić, co poczuję teraz. A może „Tożsamość”? Nieprzeczytana, czekająca, dostawiona na półkę w czasie, gdy już zacięłam się na dobre w zgłębianiu kunderologii.


Niewiedza, Milan Kundera; W.A.B, Warszawa 2015; tłumaczenie: Marek Bieńczyk
Święto nieistotności, Milan Kundera; W.A.B, Warszawa 2015; tłumaczenie: Marek Bieńczyk









Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty