Bliscy, Ciała, Ernaux






Postanowiwszy wrócić do nieopisanych lektur, nieopisanych w czasie tuż po przeczytaniu, mogę sobie w nich teraz przebierać, wybierać. Wspominać.

Dziś dwie pozycje „Bliscy” i „Ciała” Annie Ernaux.

Łatwy wybór. Nawet, gdy podwójny.

Będzie łatwiej niż z innymi, bo ja właściwie nie umiem pisać o prozie Ernaux. Więc tylko wspomnę, przypomnę. Krótko. Już raz próbowałam o niej pisać. Od tamtej pory chciałam czytać więcej i więcej. Najlepiej przez cały czas.
 
Książki Ernaux są tkane ze wspomnień, skupiają się na wydarzeniach z przeszłości. Narratorka próbuje definiować, czym są czas i pamięć. A ja teraz miałabym formułować wspomnienia z tego, co przeczytałam rok temu („Bliscy”), kilka miesięcy temu („Ciała”)? Nie umiem ich analizować, a to jest istotną cechą mojej osobowości – ciągle widzę nie to, co pcha się naprzód, ale rzeczy schowane z tyłu, z boku, pod powierzchnią, w szczelinach. Niektórzy widzą ponoć duchy i aury. Niełatwo im się podobno z tym żyje. Rozumiem to…

Czytanie tej prozy jest ukojeniem dla niespokojnego umysłu.

Czytanie w ogóle jest dla mnie wytchnieniem w trwaniu, jak określam swój stan egzystencjalny, prościej – aktualne życie. O sobie mówię często: byłam, robiłam, miałam. Dużo wspominam. To charakterystyczne dla trwania, bo w trwaniu się głównie jest. Tkwi. Bezradnie. Jak się żyje bardziej otwarcie, to człowiek wciąż się porusza, wchodzi na nowe ścieżki, wykonuje dużo czynności, bierze, sięga. A moje trwanie ma taki jeszcze wyróżnik, że odbywa się w hałaśliwej atmosferze, wśród ruchu i dźwięków. Jest to trwanie wysoce nerwowe i niespokojne.

Proza Ernaux daje o tyle większe wytchnienie, że jest czystym przepływem, nie ma w niej szybkich akcji, a „przygody” bohaterów da się zapamiętać. Zamiast nadążać, śledzę piękno i trafność języka.

Jest jakby zawieszona w czasie. Nic tu nie jest nagle i koniecznie. Lubię tę lubię prozę – pełną prawdy o ludzkim przeżywaniu, pozornie beznamiętną. Żyjąc w poczucie straty i braku (należą do definicji trwania) znajduję ukojenie. W zgiełku, hałasie, presji i przymusie wciąż tracę myśli, metafory, tracę najlepsze słowa. Coraz mniej i krócej piszę.

Pora kończyć.

Bo zaraz może być koniec świata w moim domu.

I tak w kółko, cały czas, cały czas.

Trudno jest złapać kawałek przędzy, chwycić wątek. Mocuję się z tym dziś dłużej niż to powinno zająć, ale jednak udało się. Napisałam. Skończyłam. Nie odłożyłam na niewiadomokiedy.

Mogłabym tylko trwać. Wystarczyłoby mi tego zajęcia. 

 

 



O „Bliskich” pisze się, że są opowieścią o awansie społecznym, wykuwanym przez pokolenia. Tak. Czytając, myślałam o własnej rodzinie. W jednej części żyjącej tuż przy granicy z Litwą, nad jeziorami, w drugiej na terenie dzisiejszej Białorusi. Zgadzały się nawet niektóre sformułowania, powtarzane pewnie od pokoleń. Może na całym świecie.

Jeśli ktoś potrzebuje recenzji:

więcej tu

albo tu

  

Mój ojciec obrabiał cudzą ziemię, nie widział jej piękna, wspaniałość Matki Natury i inne mity zupełnie mu umykały.

Spadały na mnie grube warstwy ciszy.

„Byli tacy, co mieli gorzej od nas”.

Nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać inaczej niż zrzędliwie. Uprzejmy ton był zarezerwowany dla obcych.

W domu nigdy niczego nie oddawano do naprawy, panowała w nim obojętność wobec rzeczy.

Dla kobiety małżeństwo oznaczało być albo nie być, nadzieję na to, że we dwoje łatwiej będzie sobie poradzić, lub ostateczny upadek.




„Ciała” zostały skonstruowane z trzech fragmentów, które we Francji zostały wydane oddzielnie, w różnych latach. Jest opowieść o aborcji – jak trudno ją zrobić, mając pewność, że się tego chce, że to konieczność (I jak zwykle nie sposób było ustalić, czy aborcja jest zakazana, bo jest zła, czy też jest zła, bo jest zakazana. Oceniało się z punktu widzenia prawa, nie oceniało się prawa). 

Druga mówi o doświadczeniu seksualnym, którego być nie powinno, a ustawiło ono właściwie całe późniejsze życie intymne bohaterki, a trzecia o romansie, w którym to ona jest dużo starsza od niego.

Renata Lis pyta „Dlaczego patos i piękno aborcji miałyby oburzać bardziej niż odwieczna, bezrefleksyjna gloryfikacja udziału mężczyzn w wojnie?”


Mam taki pomysł, by czytać Ernaux w oryginale.
Może o nim nie zapomnę, trwanie powoduje ubytki i w pamięci, i w codziennym zapamiętywaniu.



Bliscy, Annie Ernaux; Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022, tłumaczenie: Agata Kozak 

Ciała, Annie Ernaux; Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024, tłumaczenie: Agata Kozak

Komentarze

Popularne posty