Osobiste doświadczenie
Chwyciłam na jakimś kiermaszu książek w galerii handlowej w okresie przedświątecznym, gdy były tam kiermasze wszystkiego. Zszokował mnie lekko tekst na okładce, mówiący, że bohater został ojcem nienormalnego dziecka i chciałam sobie o tym poczytać…
Książka, oferowana w cenie antykwarycznej, okazała się za droga, ale pani pocieszyła mnie, że niedawno było nowe wydanie i pewnie wciąż jest dostępne. Uznałam, że łatwo zapamiętać i dwuliterowe nazwisko autora i tytuł. Oczywiście, w domu już nie pamiętałam ani jednego ani drugiego, ale lubię gry słowne, zabawy w skojarzenia oraz jestem upartą riserczerką , więc w końcu wyguglałam.
Nim sięgnęłam po ten tekst, zaczęłam czytać „Drogę Jana”, właśnie mocą skojarzeń przypomniałam sobie o tej książce, o tym, że mam ją w poczekalni.
Pierwsze wydanie powieści Kenzaburō Ōe, który okazał się być noblistą z 1994 roku, nosiło tytuł ”Sprawa osobista” i było tłumaczeniem (chyba) z angielskiego. To nowe tłumaczył już z japońskiego oryginału Dariusz Latoś. Tytuł książki został zmieniony na „Osobiste doświadczenie”. Wynotowałam metodą kopiuj-wklej z jakiejś informacji promocyjnej, że „Ōe stawia w niej pytania o odpowiedzialność za drugiego człowieka, za własne dziecko. Główny bohater – mężczyzna imieniem Ptak – zmaga się ze swoimi lękami i wątpliwościami wobec wychowywania niepełnosprawnego dziecka. Wielka literatura oscylująca między liryzmem a naturalizmem, opowieść o przemianie bohatera i jego stopniowym godzeniu się z sytuacją.”
No, nie wiem…
Dla nie to jest najważniejsze.
Dla mnie to przede wszystkim była podróż w czasie. („Droga Jana” też jest nieco oldskulowa w języku).
Dla mnie była to lektura prowadząca do refleksji o zmianach językowych i obyczajowych, o języku i obyczajach, które są w wiecznym procesie stawania się, konstytuowania, osadzania, by zaraz znowu się rozpaść i przeformatować.
Ukazała się w oryginalnym wydaniu w 1964 roku! W kraju odmiennym kulturowo, wtedy na pewno bardziej niż dziś. Czytałam trochę recenzji, wielu recenzentów wydaje się w ogóle tego nie zauważać… Panów recenzentów. Dokładnie o panów mi chodzi. Z takim faktem się spotkałam, i żadna z tych recenzji nie wydała mi się sensowna, wartościowa. Zastanawiałam się, po co właściwie PIW to wydał… Żeby trafiło na mnie?
Facet, z kompleksami, z nałogami, nauczyciel, człowiek bez sukcesu, mało atrakcyjny, wżeniony w inteligencką rodzinę z tradycjami dowiaduje się, że urodziło mu się dziecko z poważną wadą rozwojową (Dariusz Latoś konsekwentnie używa sformułowania „chory”, „chore dziecko”, co w sumie pasuje, bo z pewnością stan tego dziecka trudno nazwać „niepełnosprawnością”, znowu mogłoby to wydać się dyskusyjne).
Przepuklina mózgowa. Lekarz chciałby zachować dziecko przy życiu dla eksperymentów i rozwoju kariery naukowej. Ptak, czyli ojciec, narrator ”Osobistego doświadczenia” ma zdecydować, co dalej z tym jego dzieckiem. Fabuła kręci się wokół tego, jak Ptak radzi sobie z nieoczekiwaną sytuacją. Wprowadza się do kochanki, która mu się nie podoba, oboje spożywają i prowadzą egzystencjalne gadki (akurat całkiem ciekawe), zawala robotę, zatapia w mrzonkach, dotyczących przyszłych, ewentualnych dokonań, etc. Generalnie ucieka od tematu, do którego przywołują go lekarze, teściowe. Najlepiej, gdy dziecko samo umarło.
Fascynujące wręcz jest śledzenie, jak bardzo nie istnieje w tym wszystkim matka dziecka! Ona nic nie wie! Ona o niczym tu nie decyduje! Ptak nie zaprząta sobie głowy jakimiś wspólnymi decyzjami. Właśnie to mnie tak bardzo uderzyło, a panów recenzentów wcale… Ojciec się miota. A dziecko sobie żyje, i żyje. Podobno noblista pisał w jakimś stopniu autobiograficznie i jego (chory? niepełnosprawny?) syn żył całkiem długo.
Podobno walorem tej prozy jest obnażanie paskudnych ludzkich cech bez znieczulenia, przyglądanie się mężczyźnie, który nie uosabia żadnych wspaniałych tradycyjnych męskich wartości. Jest takim tam zwykłym ch…jkiem. Może tak być, jeśli umieścimy ją w czasie, kiedy powstała. Żadnym też bohaterskim rodzicem z wielkimi dylematami, co brzmi bardziej współcześnie.
Niekoniecznie polecam wszystkim.
Sama uważam, że było warto, warto było się pozastanawiać (poniżej cytaty). To dobra proza, napisana w innych czasach. Niezbyt miła ani przyjemna.
Dla mnie jako
położnika okazja do zbadania noworodka z przepukliną mózgową to istny
dar od losu. (…) Sekcja pana dziecka może pomóc uratować następnego
noworodka z taką wadą! Mówiąc zupełnie bez ogródek, moim zdaniem i dla
niego, i dla państwa będzie najlepiej, jeśli umrze jak najszybciej.
Niektórzy mają do takich dzieci dziwnie optymistyczne podejście, ale ja
uważam, że szybki zgon to najszczęśliwsza opcja. Może to kwestia
pokoleniowa? Jestem rocznik trzydziesty piąty, a pan?
Ptak
nagle zaczął płakać. Skojarzenie z Apollinaire’em za jednym zamachem
uprościło jego emocje i nadało im kierunek. Poczuł, że ma prawo być
sentymentalny, miękki i słaby, że nie ma w tym nic złego, i nawet odkrył
w swoich łzach pewną słodycz. Przynieśli mojego syna z bandażem na
głowie jak Apollinaire’a, został ranny gdzieś na mrocznym, nieznanym mi
polu bitwy, w samotności. Muszę go pochować jak poległego w walce. Ptak
nie przestawał płakać.
Płód
jest oczywiście pozbawiony wszelkiej świadomości, trwa jedynie skulony,
wypełniając ciepłą i mokrą, miękką i ciemną przestrzeń. Potem
niebezpieczne wydobycie się na świat zewnętrzny – zimny, suchy jak
pieprz, twardy i oślepiająco jasny. Zbyt wielki, by mógł sam wypełnić go
całego. Ten świat musi dzielić z ogromną liczbą innych ludzi. Tylko czy
dla noworodka-rośliny pobyt tutaj, na zewnątrz, nie sprowadza się do
kilku czy kilkunastu godzin niezrozumiałego cierpienia?
Czy
uda mu się uporać z tematem równie jasno i zwięźle, kiedy przyjdzie
pora, by ogłosić wieści żonie? Nie, na pewno nie. Będą łzy, setki pytań,
gadatliwa bezsilność, drapiące gardło i rozpalone policzki, a potem ich
małżeństwo spętają łańcuchy neurozy.
Straciła
już bezbronne piękno młodej dziewczyny, ale nie zyskała jeszcze aury
spełnienia właściwej następnemu etapowi życia – trwała w najpodlejszym,
pośrednim stanie. Należała chyba do kobiet, u których ten okres trwa
szczególnie długo. (o kochance, Himiko)
Ich
gorące oddechy spowijały pomieszczenie zapachem alkoholu, a oni po raz
pierwszy spojrzeli sobie w oczy. Himiko, całkowicie odświeżona po
prysznicu i wcale nie brzydka, przypominała raczej córkę kobiety, którą
niewiele wcześniej przestraszyło słońce. Ptak był usatysfakcjonowany.
Nawet w jej wieku zdarzały się jeszcze tego rodzaju momenty
natychmiastowego odrodzenia.
Wychodziłem
z tych wszystkich niebezpieczeństw, ale za każdym razem ginął inny ja?
Czyli mam całe mnóstwo innych, martwych wcieleń – strachliwego chłopca z
podstawówki albo licealisty, może niezbyt mądrego, ale przynajmniej
fizycznie silniejszego niż ja teraz – w wielu różnych wszechświatach?
Który z tych trupów był najlepszą wersją mnie? Bo ja sam na pewno nią
nie jestem.
Tak
właśnie wygląda moje życie: gdzieś zawsze tkwi jakaś fatalna pułapka,
która tylko czeka, żebym w nią wpadł. (...) Muszę tkwić w niej bez końca i patrzeć pustym wzrokiem w
ściany. „am rather in trouble”, sam bym chciał wysłać taki telegram –
tylko do kogo?
Noworodki
niczym najpotulniejsza trzoda świata. Niektóre ruszały niemrawo rękami i
nogami, ale białe ubranka i pieluchy ciążyły im jak ołowiane skafandry
do nurkowania. Wszystkie sprawiały wrażenie skrępowanych wbrew swej
woli. Jedno miało nadgarstki przywiązane do ramy łóżeczka (bo
rozdrapywało sobie delikatną skórę, ale fakt pozostaje faktem), innemu
unieruchomiono kostkę tasiemką z gazy (żeby zabezpieczyć rozcięcie do
transfuzji, co jednak z jego wolnością?) – po prostu maleńcy, bezbronni
więźniowie.
Jak
będziemy funkcjonować z tą rośliną, z tym niemowlakiem-monstrum
uczepionym nas do końca życia? – raz jeszcze przywiódł tę myśl na
powierzchnię świadomości. Muszę przed nim uciec za wszelką cenę. Bo
inaczej… Co z moją wyprawą do Afryki?
Osobiste doświadczenie, Kenzaburō Ōe, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2022, tłumaczenie: Dariusz Latoś
Szukając ww. recenzji, wyszłam ze swojej bańki, weszłam w kilka innych na chwilę. My się radujemy językiem inkluzywnym, a tu na przykład tu, na tym nagraniu z dnia 13 marca 2021 pan mówi „upośledzonego i opóźnionego w rozwoju dziecka”.
Komentarze
Prześlij komentarz