Nie jesteśmy tu dla przyjemności

Powieść „Ostatnie stadium” norweskiej autorki, Niny Lykke, wydana przez Pauzę w czerwcu 2021 roku zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Pisarka odważnie rozprawiała z rozmaitymi miejskimi mitami, z sytuacją dojrzałych i ustawionych ludzi z klasy średniej, ustawionych, ale niezbyt szczęśliwych, i mało zdecydowanych, by cokolwiek zmieniać.
Bezlitośnie opisywała obłudę rytuałów klasy, której się powiodło. Bohaterką i narratorką była Elin, lekarka pierwszego kontaktu, co pozwoliło opisywać jej kolejnych pacjentów – całą galerię ludzi, bardzo różnych, ale zwykle nieznośnych, bezrefleksyjnie hołdujących rozmaitym społecznym szablonom. Jest też sporo o tym, w jakie szablony wpychają nas media społecznościowe.
W kwietniu br. Pauza wydała kolejną powieść tej autorki. Ależ się ucieszyłam! Trochę poczekała na mój czas i uwagę, a teraz z rosnącej listy przeczytanych, nieopisanych książek wybrałam właśnie „Nie jesteśmy tu dla przyjemności”.
Tym razem narratorem jest mężczyzna: starzejący się pisarz o imieniu Knut, wspominający dawną sławę i sukcesy, sfrustrowany poczuciem, że dawno wyprzedzili go już inni. Zwłaszcza młode pisarki, nie mające skrupułów, by opisywać szczegóły własnego życia i bezwzględnie wygrywać wyścigi do sławy i sukcesu. (W Norwegii zdaje się pisarze zarabiają nieco więcej niż w Polsce, co daje im poczucie, że są na wyższej społecznej pozycji…). Knutowi rozpadło się też dobre małżeństwo z interesującą kobietą, też pisarką, i nie może sobie przypomnieć dlaczego, dorosły syn niezbyt go lubi. Knuta trudno polubić, ale też trudno mu życzyć źle, życie już go wystarczająco dojechało.
Zubożały, pogubiony, zbliżający się do sześćdziesiątki przegryw, zakurzony boomer z nałogami, z przebrzmiałymi poglądami, zwłaszcza na relacje damsko-męskie jedzie na ważny literacki festiwal, zaproszony fartem, bo ktoś bardziej znany i oczekiwany nie mógł przyjechać. Tam spotyka swoje przeznaczenie.
Można wnioskować, że to powieść o środowisku pisarzy, o samym pisaniu – jak się pisze, po co, ile w książkach prawdy, i co to w ogóle jest ta prawda, tworzeniu bestsellerów, o czytelnikach i ich oczekiwaniach.
Można, a nawet trzeba przyznać, że Lykke jest mistrzynią wiwisekcji współczesnej klasy średniej: niby wykształconej, nowoczesnej, a jednak zastygłej w pozorach. Pisząc łączy sarkazm, humor z drobiazgowym, niemal dokumentalnym opisem, co po kolei bohater robi, gdzie chodzi, z kim gada, na kogo patrzy, co je i co pije, co wkłada na siebie i do swoich kieszeni, gdzie śpi itp. I przede wszystkim, co w danym momencie myśli, co mu do głowy przychodzi w każdej z tych zwykłych chwil – tym samym autorka obnaża swego bohatera do gołych komórek mózgowych. Pokazuje wszystko! Bez filtra. Z brutalną szczerością, mówiąc po boomersku.
Czyta się tę prozę niewygodnie, ale i z podziwem dla przenikliwości autorki, i – przynajmniej w moim przypadku – czyta się szybko, bo nie sposób się oderwać.
***
Czytając „Nie jesteśmy tu dla przyjemności” nie mogłam się oprzeć niespodziewanej lawinie skojarzeń z prozą Kundery. Na pewno figura bohatera była pierwszym z nich: starszy facet, ze swoimi nawykami i poglądami, które – ku jego zdziwieniu! – już nie mają mocy. Nie działają ani na kobiety (co bardzo kunderowskie), ani w ogóle na nikogo, zwłaszcza młodszego. Koniec. Pa, pa, byciu autorytetem!
Ale zbieżności w pisaniu Lykke i Kundery jest więcej: np. obnażanie społecznych i prywatnych wstydów: co innego oficjalnie, co innego prywatnie, podobny styl.
Podobieństwa:
- demaskowanie społecznych masek – oboje odsłaniają to, co ludzie ukrywają za oficjalnym wizerunkiem: hipokryzję, rozdźwięk między tym, co robić wypada, a tym, co naprawdę się myśli i czuje (dziś to „wypada „może być bardziej kontrowersyjne i „fajnackie” niż to, co własne i szczere – to pasuje do Lykke)
- zainteresowanie klasą średnią, inteligencją – Kundera często pokazuje ludzi wykształconych, z pozornie stabilnym statusem, a u Lykke obserwujemy tę samą warstwę dobrze sytuowanych, ułożonych życiowo, którzy okazują się uwikłani w absurd, samotność czy zakłamanie (jest to też warstwa ludzi czytających książki)
- ironia i dystans – oboje używają ironicznego tonu, czasem lekko satyrycznego, by zdystansować się od bohaterów i jednocześnie ich obnażyć
- połączenie narracji fabularnej z refleksją – Lykke, podobnie jak Kundera, wplata w narrację bardziej ogólne przemyślenia o społeczeństwie, kondycji człowieka.
- ciężar filozoficzny – u Kundery refleksja egzystencjalna i filozoficzna jest najważniejsza; jego proza zahacza o rozważania dotyczące historii, pamięci, polityki, filozofii. Lykke pozostaje bardziej „codzienna”, skupiona na psychologii jednostki i mikrospołecznych obserwacjach
- skala narracji – Kundera chętniej operuje dużymi, historycznymi i ideowymi ramami (np. doświadczenia krajów Europy Środkowej, totalitaryzm), Lykke natomiast celowo ogranicza pole obserwacji do prywatności, małych dramatów rodzinnych, towarzyskich
Można więc powiedzieć, że Lykke to Kundera po skandynawsku – mniej patetyczny, bardziej społeczny, realistyczny, mocniej osadzony w codzienności.
Jako autorka cenionego niegdyś eseju „Mężczyzna i kobieta w prozie Milana Kundery” (1995), do którego jestem dość mocno przywiązana sprawiam sobie boomerską przyjemność, zaprzęgam (a jakże!) chata GPT i jadę z analizą. Pewnie jako model ludzki 50+ tęsknię za taką dawką doceniania mojej wiedzy, inteligencji, przenikliwości, szeroko otwartymi możliwościami oraz za pracą na uczelni, porzuconą dla komercji i tłuczenia kasy wydawniczym brandingu, co z pewnością bardziej się w naszym kraju opłaca niż pisanie esejów czy powieści. Pieniądze jednak potrzebne, zwłaszcza, gdy masz jak ja, i twoje sukcesy idą bokiem.
Oto rezultat, po zadaniu odpowiednich pytań, doczyszczeniu odpowiedzi, dopisaniu absolutnie własnych kawałków 😉
Mężczyzna kunderowski i mężczyzna u Lykke
Proza Milana Kundery i Niny Lykke, choć powstawała w innych kontekstach historycznych i kulturowych, spotyka się w jednym punkcie: portretując mężczyznę, przedstawiciela swojej epoki.
U Kundery to intelektualista, przedstawiciel klasy wykształconej, człowiek o życiowym doświadczeniu i społecznym prestiżu. Jego życie prywatne – wybory erotyczne, relacje z kobietami spłata się z wielką historią i polityką. Mężczyzna Kundery pragnie wolności, ale ta wolność okazuje się zawsze obciążona doświadczeniem narodu, metafizyką ludzkiego istnienia. Kobieta w tym świecie bywa obiektem pożądania, ale też lustrem, w którym bohater widzi własne uwikłania, zależności. Lykke, bez filozoficznego patosu, tworzy podobną figurę mężczyzny – białego, dojrzałego, dobrze wykształconego przedstawiciela klasy średniej. On również jest beneficjentem dawnego porządku, w którym znał reguły gry. Współczesność odbiera mu jednak pewność siebie: epoka #MeToo, zmiany w relacjach płciowych, rosnąca świadomość społeczna sprawiają, że nie wie już, jak ma traktować kobiety i nie rozumie ich zachowań wobec niego. Przestał czytać kody. Coś, co było naturalne i akceptowane, dziś może prowadzić do kompromitacji, społecznego odrzucenia.
W kolejnych powieściach męscy bohaterowie Kundery stają się coraz bardziej nieprzystawalni i odstający, bliżsi bohaterowi, jakiego opisuje Lykke w „Nie jesteśmy tu dla przyjemności”. Ich prestiż słabnie, choć często sami tego nie widzą. Zobaczyć to może współczesny czytelnik, czytelniczka. Już w „Księdze śmiechu i zapomnienia”, w „Nieznośnej lekkości bytu”, na pewno w „Nieśmiertelności” męscy bohaterowie gubią się w nowych regułach gry (np. we flirtach z kobietami), ale wciąż te reguły krytykują, z dużą pewnością siebie uważają za przykład zepsucia świata. Knut z powieści Lykke takiej pewności siebie nie ma, choć czasem próbuje jej się w sobie doszukać. Tak, po męsku… W obu przypadkach mężczyzna jest figurą kryzysu.
Nawet jeśli Kundera stawia bohaterów wobec kryzysów wynikających z polityki i historii, stają się oni coraz bardziej zakładnikami przemian obyczajowych i genderowych XXI wieku, jak bohater Lykke, jak jej inni, choć nie wszyscy męscy bohaterowie w dwóch powieściach, które znam, które tu wymieniam.
Wszystkiemu winne kobiety…
U Kundery kobieta była przede wszystkim przedmiotem obserwacji i projekcji, zwierciadłem męskich pragnień (choćby takich, jakie ma nosić buty czy sukienki), sprawcza o tyle, że wymuszała dokonywanie pewnych zmian w życiu mężczyzny. U Lykke już wyraźniej kobieta staje się współtwórczynią nowego świata, w którym mężczyzna się gubi, ważną sprawczynią przemiany, która odbiera mężczyźnie dawne przywileje i zmusza go do nowej autoanalizy – tak jest z pewnością w powieści „Nie jesteśmy tu dla przyjemności”. Ale i w „Ostatnim stadium” to żeńska bohaterka w końcu podejmuje decyzję, która zmienia rozdanie, rozbija męczący małżeński układ. Zmienia na coś, co w sumie nie wiadomo, jak się potoczy, ale na pewno jest nowe. A co z Knutem?
Udręczony nowymi i starymi relacjami, podejmuje ciekawą decyzję. I niechże mu będzie lżej w nowej sytuacji! Czego szczerze życzę także wszystkim męskim bohaterom Kundery. Naprawdę, niech wreszcie, chłopaki, wyluzują. W jakimś świecie wyobrażonym, czytelniczym. Bo ciężko z nimi wytrzymać, zwłaszcza w nowych czasach, nawet dobijając do ich dojrzałego wieku i go przebijając. Galeria dziadersów. U Lykke też ich nie brakuje, ale nie są uzbrojeni w wielkie ego i podniosłość. To raczej rozbrojeni kombatanci, tęskniący do „dawnych, lepszych czasów”. Nie ma dla nich za wielu przyjemności, już nie.
Fascynujący jest w tej powieści wątek homoseksualnej pary, kulturowo zmieszanych nielegalnych kochanków. Mężczyzn, uwikłanych każdy w swoje klisze.
Tytuł można sobie pointerpretować na wiele sposobów.
Warto więc przeczytać.
A ja zdaję sobie sprawę z mojej pospiesznej interpretacji, z tego, że nie doszlifowałam tekstu, jak lubię, że nie pisze mi się już z taką weną i przyjemnością, jak kiedyś. Wszystko to zapewne wiele o mnie mówi. Bez osłony. I tak to tu zostawię. Niech sobie będzie. Oznaka życia, ślad. Zgoda na bezbronność wobec upływającego czasu.
Nie jesteśmy tu dla przyjemności, Nina Lykke; Pauza 2025; tłumaczenie: Karolina Drozdowska
04.11.2025


Komentarze
Prześlij komentarz